Weekly Newsletter
Najlepsze z The Saturday Evening Post w Twojej skrzynce odbiorczej!
W tym wywiadzie z reporterem Post z 1929 roku Albert Einstein omawia rolę względności, dlaczego uważa nacjonalizm za „odrę ludzkości” i jak mógł zostać szczęśliwym, miernym skrzypkiem, gdyby nie został geniuszem fizyki.
Kiedy korespondent Post przeprowadził wywiad z Albertem Einsteinem na temat jego procesu myślowego w 1929 roku, Einstein nie mówił o starannym rozumowaniu i obliczeniach. Zamiast tego –
„Wierzę w intuicje i natchnienia. Czasami czuję, że mam rację. Nie wiem, czy mam… Zdziwiłbym się, gdybym się mylił
„Jestem na tyle artystą, że mogę swobodnie czerpać z wyobraźni. Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy. Wiedza jest ograniczona. Wyobraźnia okrąża świat.”
Coś innego, co okrążało świat w tamtym roku, to reputacja Einsteina. W momencie przeprowadzania tego wywiadu jego sława rozeszła się po Europie i Ameryce. Wszędzie okrzyknięto go geniuszem za zdefiniowanie zasad względności, choć niewielu ludzi rozumiało ich znaczenie.
Zaprenumeruj i uzyskaj nieograniczony dostęp do archiwum czasopism online.
Imaginacja mogła być niezbędna w jego przełomowym myśleniu, ale odkrycie Einsteina opierało się również na jego rozległej wiedzy z zakresu nauk fizycznych. Wiedza i wyobraźnia pozwoliły mu dostrzec związek między przestrzenią, czasem i energią. Używając matematyki, opracował model pozwalający zrozumieć, jak obiekty i światło zachowują się w ekstremalnych warunkach – jak w świecie subatomowym, gdzie stare zasady Newtona zdawały się nie działać.
Kiedy jednak Einstein wyjaśniał swoją pracę prasie popularnej, reporterzy gubili się w jego rozmowach o czasoprzestrzeni, absolutnej prędkości światła i E=Δmc2. Używali więc własnej wyobraźni, by zdefiniować względność. Jedną z ich błędnych interpretacji był pomysł, że względność oznacza, iż wszystko jest względne. Stare absoluty zniknęły. Nic nie było już pewne.
To była niedorzeczna interpretacja, która mogła mieć sens tylko wtedy, gdyby czytelnicy gazet nie byli więksi od protonu, lub mogli podróżować z prędkością bliską prędkości światła.
Ten błędny pogląd był tak powszechny, że pisarz Post użył go do rozpoczęcia swojego wywiadu.
„Względność! Jakie słowo jest bardziej symboliczne dla tego wieku? Przestaliśmy być pozytywnie nastawieni do czegokolwiek. Na wszystkie rzeczy patrzymy w świetle względności. Względność stała się zabawką salonowego filozofa.”
Einstein, jak zawsze cierpliwie wyjaśniał swoją koncepcję.
„’Znaczenie względności zostało powszechnie źle zrozumiane, Filozofowie bawią się tym słowem, jak dziecko lalką. Względność, tak jak ja ją widzę, oznacza jedynie, że pewne fakty fizyczne i mechaniczne, które zostały uznane za pozytywne i stałe, są względne w stosunku do pewnych innych faktów w sferze fizyki i mechaniki. Nie oznacza to, że wszystko w życiu jest względne i że mamy prawo obrócić cały świat złośliwie do góry nogami.”
Świat początku XX wieku z pewnością czuł się jak odwrócony – z lub bez względności. Nawet gdy Einstein rozwijał swoją teorię na temat czasoprzestrzeni i natury światła, stara Europa umierała w rekordowych ilościach. Zaledwie kilka tygodni przed ogłoszeniem przez Einsteina ogólnej teorii względności w 1916 roku, niemiecka armia cesarska rozpoczęła szturm pod Verdun. W trwającej dziesięć miesięcy bitwie Francja i Niemcy poniosły 800 000 ofiar. Cztery miesiące później Brytyjczycy rozpoczęli swój katastrofalny atak nad Sommą i w ciągu jednego dnia ponieśli 58 000 ofiar.
Ci, którzy przeżyli te klęski, byli rozczarowani marnotrawstwem tej wojny i pokoju, który po niej nastał. Młodzież Europy i Ameryki szukała nowych prawd. Stare wydawały się puste i szczególnie śmiertelne dla młodych mężczyzn. Widzieli, jak szlachetne poświęcenie może być wykorzystane do celów politycznych. Widzieli też, jak cnota i wiara radzą sobie ze zmasowanymi karabinami maszynowymi.
Ta „Względność”, o której czytali, wydawała się obiecująca, jeśli oznaczała, że tysiące ludzi nie będą musiały niepotrzebnie umierać, że będą mogli żyć poza ograniczającymi kodeksami moralnymi swoich rodziców.
Einstein, sam, nie oddawał się żadnemu z tych relatywizmów. Był człowiekiem silnych przekonań, a nie dywagacji. Na przykład, jego miłość do muzyki była absolutna.
„’Gdybym… nie był fizykiem, byłbym prawdopodobnie muzykiem. Często myślę w muzyce. Żyję moimi marzeniami w muzyce. Widzę swoje życie w kategoriach muzyki. Nie mogę powiedzieć, czy zrobiłbym jakąkolwiek twórczą pracę o znaczeniu w muzyce, ale wiem, że najwięcej radości w życiu czerpię z moich skrzypiec.””
„Gust Einsteina w muzyce jest surowo klasyczny. Nawet Wagner nie jest dla niego niezrównaną ucztą dla uszu. Uwielbia Mozarta i Bacha. Woli nawet ich twórczość od architektonicznej muzyki Beethovena.”
Nie zgadzał się z tradycyjną żydowską koncepcją wolnej woli.
„Jestem deterministą. Jako taki, nie wierzę w wolną wolę. Żydzi wierzą w wolną wolę. Wierzą, że człowiek sam kształtuje swoje życie. Ja odrzucam tę doktrynę filozoficznie. Pod tym względem nie jestem Żydem… Praktycznie jednak jestem zmuszony postępować tak, jakby istniała wolność woli. Jeśli chcę żyć w cywilizowanej społeczności, muszę postępować tak, jakby człowiek był istotą odpowiedzialną.”
Nigdy nie wyraził wiary w osobowego Boga, ale wierzył w historycznego Jezusa – nie w spopularyzowanego proroka, jaki pojawił się w bestsellerowej biografii Emila Ludwiga.
„Jezus Ludwiga”, odpowiedział Einstein, „jest płytki. Jezus jest zbyt kolosalny dla pióra frazeologów, niezależnie od ich umiejętności. Nikt nie może pozbyć się chrześcijaństwa za pomocą bon motu.”
„Akceptuje Pan historyczne istnienie Jezusa?”
„Bezsprzecznie. Nikt nie może czytać Ewangelii bez odczuwania rzeczywistej obecności Jezusa. Jego osobowość pulsuje w każdym słowie. Żaden mit nie jest wypełniony takim życiem. Jakże inne wrażenie wywiera na przykład relacja o legendarnych bohaterach starożytności, takich jak Tezeusz. Tezeuszowi i innym bohaterom jego pokroju brakuje autentycznej żywotności Jezusa.”
Einstein nie był relatywistą w kwestii nacjonalizmu, który obserwował ze swego berlińskiego domu, jak stawał się coraz bardziej gwałtowny i nietolerancyjny.
„Nacjonalizm jest chorobą infantylną. To odra ludzkości.”
W Stanach Zjednoczonych, jak sądził, było inaczej.
„Nacjonalizm w Stanach Zjednoczonych nie przybiera tak nieprzyjemnych form jak w Europie. Może to wynikać po części z faktu, że wasz kraj jest tak ogromny, że nie myślicie w kategoriach wąskich granic. Być może wynika to z faktu, że nie cierpicie z powodu dziedzictwa nienawiści lub strachu, które zatruwa stosunki narodów Europy.”
Trzy lata później Einstein uciekł z Niemiec, by szukać azylu w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 1940 roku został obywatelem. (Nie po raz ostatni Ameryka wzbogaciła się dzięki nietolerancji innych krajów.)
Ciekawe jest to, jak Einstein postrzegał Amerykę na trzy lata przed tym, jak uczynił ją swoim nowym domem.
„W Ameryce, bardziej niż gdziekolwiek indziej, jednostka gubi się w osiągnięciach wielu. Ameryka zaczyna być światowym liderem w badaniach naukowych. Amerykańska uczoność jest zarówno cierpliwa, jak i inspirująca. Amerykanie wykazują bezinteresowne oddanie nauce, co jest zupełnym przeciwieństwem konwencjonalnego europejskiego poglądu na waszych rodaków.
„Zbyt wielu z nas patrzy na Amerykanów jak na goniących za dolarami. To okrutne oszczerstwo, nawet jeśli powtarzane jest bezmyślnie przez samych Amerykanów. Nie jest prawdą, że dolar jest amerykańskim fetyszem. Amerykański student nie jest zainteresowany dolarami, ani nawet sukcesem jako takim, ale swoim zadaniem, przedmiotem poszukiwań. Jest to jego żmudne zastosowanie do badania tego, co nieskończenie małe i nieskończenie duże.”
Jedyną krytyką, jaką Einstein mógł znaleźć dla Ameryki, był jej nacisk na homogenizację obywateli do jednego typu.
„Standaryzacja pozbawia życie jego pikanterii. Pozbawienie każdej grupy etnicznej jej szczególnych tradycji jest równoznaczne z przekształceniem świata w wielką fabrykę Forda. Wierzę w standaryzację samochodów. Nie wierzę w standaryzację istot ludzkich. Standaryzacja to wielkie niebezpieczeństwo, które zagraża amerykańskiej kulturze.”
Czytaj „Co życie znaczy dla Einsteina”, autorstwa George’a Sylvestra Vierecka. Opublikowane 26 października 1929 .
Zostań członkiem Saturday Evening Post i ciesz się nieograniczonym dostępem.Subskrybuj teraz