To wszystko przywołuje stary trope, który zna prawie każda biseksualna osoba: że jesteś tymczasowo bi, dopóki nie „wybierzesz” strony.
Chciałabym powiedzieć, że zawsze wiedziałam, że wyjdę za mojego męża, ale tak nie było. Na naszej pierwszej randce nie byłam do niego przekonana. Nie lubiliśmy żadnej z tych samych rzeczy. On był artystycznym dzieciakiem z Portland, który nie wiedział, kim jest Julia Roberts, a ja byłam lekką agorafobką uzależnioną od jedzenia na wynos, która zastępowała ciekawostki z Gilmore Girls znaczącymi relacjami międzyludzkimi. Jednak powiedział, że podoba mu się Some Like It Hot, kiedy ja powiedziałam, że to jeden z najwspanialszych filmów, jakie kiedykolwiek nakręcono, i uznałam, że to zasługuje na drugą randkę.
Kłamał na temat filmu – którego pięć lat po naszym związku nadal nie widział – ale z czasem odkryłam, że nie mogłam sobie wyobrazić siebie z nikim innym niż on.
Na naszej drugiej randce, zabrałam go, żeby popatrzył jak śpiewam Patti Smith w gejowskim barze karaoke w Williamsburgu, a współpracownik zapytał, czy jest „chłopakiem Nico”. Odpowiedział, że tak, a ja się zarumieniłam. Tydzień później złożył dla mnie komodę z Ikei, kiedy okazała się zbyt skomplikowana dla mojej ograniczonej biegłości w szwedzkich instrukcjach montażu. Miesiąc później pomógł mi zabrać mojego przybranego psa do weterynarza, kiedy miała atak, a ja zdałam sobie sprawę, że jestem szalenie nieprzygotowana do odpowiedzialności, jaką jest opieka nad inną żywą istotą. Przy znaku trzech miesięcy, powiedziałem mu, że go kocham przez telefon po pomagając mu crowdfund bilet z powrotem do domu, aby odwiedzić swoją rodzinę na Boże Narodzenie.
Zaproponowałem dwa razy. Pierwszy raz był po tym, jak moja mama doznała nagłego tętniaka mózgu w sierpniu 2016 roku. Po spędzeniu tygodnia malując jej paznokcie codziennie przy jej łóżku, zanim zdjęliśmy ją z podtrzymywania życia, zdałem sobie sprawę, jak ważne jest posiadanie kogoś, kto może być z tobą w szpitalu. Gdyby coś takiego przydarzyło się mnie, musiałam wiedzieć, że będzie tam ktoś, kto podejmie wszystkie ważne decyzje. Pojechaliśmy do sądu na dolnym Manhattanie, a kiedy po raz kolejny nie udało mi się poprawnie przeczytać szczegółowej listy instrukcji – która nakazywała złożyć wniosek o zawarcie małżeństwa z 24-godzinnym wyprzedzeniem – wróciliśmy tam następnego dnia.
Ta ceremonia, która odbyła się w mokry październikowy poranek, była tylko nas dwoje i mój najlepszy przyjaciel, i prawie nikomu nie powiedzieliśmy. Kiedy zaproponowałem po raz drugi – z pomocą diamentu, który moja ciotka przywiozła z Arabii Saudyjskiej, kiedy byłem bardzo młody – było to podobne do pytania: „Hej, co powiesz na to, żebyśmy zrobili to wszystko od nowa przed 200 moimi najbliższymi przyjaciółmi i członkami rodziny?”. (Spoiler: Powiedział tak.)
Większość ludzi bierze ślub ze swoimi partnerami raz, ale czuję, jakbyśmy brali ślub przez cały czas, kiedy się znaliśmy, nie zdając sobie z tego sprawy. Ale teraz, kiedy w końcu łączymy nasze życia po raz ostatni, coś mnie dręczy, i nie jest to trema uciekającej panny młodej. To pomysł zaproszenia moich bliskich na „gejowski ślub.”
Kiedy jesteś biseksualna i bierzesz ślub z kimś tej samej płci, leksykon zaślubin zatwierdzonych przez Emily Post jest ułożony przeciwko tobie. Nie ma opcji „ślubu gej-bi” czy „ślubu osób tej samej płci, w którym jeden z uczestników chciałby poinformować wszystkich zgromadzonych, że nadal z dumą identyfikuje się jako biseksualista”, a nawet wyszukiwanie „biseksualnego ślubu” na Etsy zwraca niewiele wyników. Ponieważ nigdy realistycznie nie brałam pod uwagę możliwości, że w ogóle wyjdę za mąż, dopóki mój partner nie wkroczył w moje życie ze swoją niebywałą zdolnością, by zawsze wiedzieć, co powiedzieć, kiedy życie nie idzie po mojej myśli, nigdy tak naprawdę o tym nie myślałam.
Częścią problemu jest to, że kiedy jesteś osobą bi w związku z kimś o dowolnej płci, jest bardzo mało miejsca na zaznaczenie swojej tożsamości jako kogoś, kto nie jest zdefiniowany przez przywiązanie do jednej osoby. Jeśli jesteś kobietą spotykającą się z mężczyzną, jesteś hetero przez skojarzenie, a jeśli jesteś mężczyzną spotykającym się z kimś, kto nie jest cisgenderową kobietą, gejem to najłatwiejsze pudełko, do którego można cię wrzucić. Nawet heteroseksualni mężczyźni, którzy umawiają się z transseksualnymi kobietami oprócz kobiet cis, są często pozbawieni możliwości zdefiniowania siebie.
To wszystko przywołuje stary trop, z którym prawie każda biseksualna osoba jest zaznajomiona: że jesteś tymczasowo bi, dopóki nie „wybierzesz” strony. Kiedy się z kimś ustatkujesz, uwewnętrzniasz strach, że tak właśnie będziesz postrzegana, jako osoba, która dokonała wyboru.
Żadna osoba w moim życiu nie angażuje się w tego rodzaju redukcyjne myślenie, inaczej nie byłabym z nią zaprzyjaźniona. Nawet członkowie mojej rodziny zdają się to rozumieć, w większości przypadków. Ale prawie każda znana mi osoba bi, która jest w długotrwałym, zaangażowanym związku, zmaga się z obawą, że jej wybór partnera ułatwia wymazanie jej z pamięci – a jedynym sposobem, by być postrzeganą jako pełnowartościowa osoba, jest umawianie się z jedną osobą spośród wszystkich 37 opcji płciowych dostępnych na Tinderze. Poliamoria jest wspaniała, ale trzy tuziny związków brzmią po prostu drogo.
Nie ma łatwego rozwiązania tego kłopotu, z wyjątkiem bycia widocznym w jakikolwiek sposób, który czuje się komfortowo, czy to różowe i niebieskie zaproszenia ślubne, czy posiadanie mężczyzny, kobiety i osoby niebinarnej płciowo, które wybuchają z naprawdę, naprawdę dużego tortu. Moim planem jest noszenie małej biseksualnej szpilki na moim krawacie, gdy będziemy wolno tańczyć do „The Story” Brandi Carlile, piosenki, która zajęła nam trzy lata intensywnej debaty, aby się na nią zdecydować.
Najważniejszą rzeczą dla mnie jest jednak poślubienie kogoś, kto akceptuje mnie całą, nawet te części, do których nie może się odnieść. Powiedziałam mu, że jestem biseksualna w chasydzkiej żydowskiej pizzerii na naszej trzeciej randce – kiedy próbowaliśmy przekonać zdystansowanego nastoletniego kelnera, żeby napełnił nasze kieliszki Coca-Colą. Spodziewałam się najgorszego. Poprzedni adoratorzy mówili mi, że to, w jaki sposób odczuwam atrakcyjność, to „faza” i „hipisowska afektacja new age”, a potem nie byłam już nimi zainteresowana. Właśnie zaczynałam go lubić w ten trudny, dorosły sposób, o którym nie mówią ci w filmach z lat 80-tych z Johnem Cusackiem, i chciałam, żeby to uczucie trwało.
Kiedy wyszłam do mojego przyszłego męża, wzruszył ramionami i zapytał, czy może zjeść ostatni kawałek pizzy. Po pół dekady małżeństwa stopniowo, nadal pozwalam mu mieć ostatni kawałek za każdym razem. Wydaje się, że to uczciwa wymiana.
RELATED | The 'Bi Chair’ For People Who Can’t Sit Straight Is Now For Sale
.