Jeff Rosenthal stoi w pobliżu szczytu swojej ośnieżonej góry w puszystej kurtce, rękawiczkach bez palców i podartych dżinsach. „To surrealistyczne, człowieku!” mówi, drżąc, gdy ogląda krajobraz świeżo położonych dróg i na wpół zbudowanych domów. „To dom Kena Howery’ego, współzałożyciela PayPala. Wspaniały dom!”

Wymienia innych inwestorów, którzy zmieniają tę odległą społeczność Utah w tygiel „ideologii pokoleniowej, innowacji i przedsiębiorczości”. Richard Branson będzie miał tu dom, podobnie jak najpotężniejszy na świecie szef marketingu, Martin Sorrell. Hollywoodzka producentka Stacey Sher i aktorka Sophia Bush będą ich sąsiadami, podobnie jak Miguel McKelvey, współzałożyciel WeWork, oraz znany inwestor technologiczny i autor książki The 4-Hour Work Week, Tim Ferriss.

Zuchwały projekt nieruchomości – nazwany Powder Mountain – staje się mekką dla altruistycznie nastawionych członków globalnej elity. „Cel zawsze pozostanie ten sam” – mówi Elliott Bisnow, partner biznesowy Rosenthala: „Być latarnią inspiracji i światłem na świecie.”

Bisnow, Rosenthal i trzej przyjaciele, wszyscy przedsiębiorcy w wieku 30 lat, wymyślili ten program po latach spędzonych na prowadzeniu Summit, ekskluzywnego spotkania opisywanego przez wtajemniczonych jako „Davos dla millenialsów”.

Kandydaci do Summit są sprawdzani i przesłuchiwani, aby upewnić się, że wykazują odpowiednią „psychografię” (lub sposób myślenia) dla tych wydarzeń. Jest on przedstawiany jako rozrywkowy festiwal pomysłów, porównywalny do TED i Burning Man, z takimi mówcami jak Quentin Tarantino, Jane Fonda, Peter Thiel i Jeff Bezos. Goście płacą $3,000-$8,000 (£2,200-£5,800) za dostęp do trzydniowych flagowych wydarzeń, organizowanych wszędzie od plaż w Tulum, Meksyk, do statków wycieczkowych na Karaibach.

Opracowawszy sztukę przekonywania bogatych ludzi, aby płacili za przyłączenie się do tych wypadów, założyciele przekonali swoich przyjaciół, aby pomogli im kupić całą górę w Utah, z 10,000 akrów jednych z najlepszych terenów narciarskich w USA.

Wyśmiewają się z pomysłu, że próbują zbudować wysokogórską utopię dla plutokratów, ale potem swobodnie odnoszą się do segmentu swojej klienteli jako „zestawu miliarderów” – i nie wahają się wspomnieć, że ich góra znajduje się pomiędzy miastami o nazwach Eden i Paradise.

Piękne otoczenie i unikalna mieszanka ludzi, Rosenthal wierzy, że stworzą „wykładnicze możliwości przyszłości”. „Mam ten cały rap z Gertrudą Stein, Katharine Graham, De’ Medici, Bauhaus. Istnieje bogata historia łączenia się grup, gdzie całość jest czymś więcej niż sumą części, prawda?” – mówi. „Myślę, że to właśnie się tutaj dzieje.”

Taki szum może wydawać się oderwany od rzeczywistości, ale jest bardzo modny wśród nowego pokolenia milionerów i miliarderów z sektora technologicznego, którzy wydają się chętnie dystansować od egoistycznego nadmiaru swoich poprzedników z Wall Street lat 80. Wykazują mniejsze zainteresowanie superjachtami czy sportowymi samochodami; zamiast tego mówią o duchowym wzbogaceniu, związkach z naturą i celu. To właśnie na tym tle, niezliczone festiwale w stylu Summit, odosobnienia i społeczności pojawiły się w Kalifornii i okolicach, obiecując pomóc zamożnym klientom znaleźć lepszą wersję siebie.

Further Future, spotkanie na pustyni Nevada, w którym uczestniczył były dyrektor generalny Google Eric Schmidt, który został opisany jako „Burning Man dla 1%”, obiecuje kulturę „świadomego optymizmu, cudów i eksploracji”. Scott Kriens, prezes wielonarodowej firmy technologicznej Juniper Networks, otworzył niedawno ośrodek samodoskonalenia i introspekcji w lesie sekwoi niedaleko Santa Cruz w Kalifornii, uznając, że pomimo wielkich osiągnięć, Internet „nie pomógł ludziom połączyć się z samymi sobą”. Esalen, instytut położony na klifie w Big Sur, który od pół wieku jest magnesem dla bohemy poszukującej duchowego oświecenia, teraz bezpośrednio zabiega o kierowników technicznych z poczuciem winy. „Dyrektorzy generalni, w głębi duszy cierpią” – powiedział niedawno o swoich klientach Ben Tauber (były menedżer produktu w Google). „Zastanawiają się, czy robią to, co właściwe dla ludzkości. To są pytania, na które możemy odpowiedzieć tylko za zamkniętymi drzwiami.”

Summit szczyci się swoją postępową „treścią”, z rozmowami o globalnym ociepleniu, nierówności, podziałach rasowych i wojnie w Syrii, ale jest też przyciąganie celebrytów, z rozmowami takimi jak „Jessica Alba o przeciwstawianiu się oczekiwaniom” i „Andre Agassi o skalowaniu zmian”.

Widok na stoki na Powder Mountain, który został kupiony za 40 mln dolarów w 2013 roku. Fot: Hardy Wilson/The Guardian

Podczas lutowego weekendu, w którym uczestniczę (mniejsze odosobnienie na górze, które kosztuje około 2000 dolarów), są tylko trzy rozmowy, każda trwająca godzinę; pozostałe trzy dni spędza się na nartach, rakietach śnieżnych, jedzeniu i piciu, relaksowaniu się w sesjach jogi lub spa, lub imprezowaniu w zatłoczonych jacuzzi.

Przy całej swojej intelektualnej brawurze, duży urok Summit zawsze był rekreacyjny. Jedzenie jest dostarczane przez szefów kuchni wyróżnionych gwiazdkami Michelin, a najlepsi muzycy są przywożeni na imprezy taneczne; tłum Summit zawiera oddany kontyngent miłośników Burning Man, znanych jako „Burners”, którzy są biegli w dodawaniu paliwa do uroczystości. (Rick Glassman, komik, który przyleciał z LA na 10-minutowy występ, wywołuje salwy śmiechu, kiedy mówi, że Summit nauczył go, że „wszyscy robią grzyby”.)

Zgromadzenia są również notorycznie owocnymi okazjami do nawiązywania kontaktów; Rosenthal powiedział mi, że będę zanurzony w społeczności „polimatów” i „sawantów”, ale będą oni skromną grupą. „Jeśli ludzie są naprawdę jak 'oooh’, popisują się, pokazują zdjęcia swoich supersamochodów czy innych gówien przy stole? Prawdopodobnie nie pasują kulturowo do Summit” – mówi. „Jakie znasz supergwiazdy, z którymi utrzymujesz kontakty, które w dzisiejszych czasach są pełne samouwielbienia? Nie znam nikogo, kto chodziłby z pompką na piersi, kiedy coś osiągnął – przynajmniej w naszym pokoleniu. To jest po prostu, jak, niepotrzebne.”

Jak inni, byłem po cichu uczony w niepisanych regułach społecznych. Zapytać kogoś, czym się zajmuje, jest uważane za faux pas (społecznie akceptowalną alternatywą jest „Co jest twoją pasją?”). Wizytówki, ostrzegano mnie, nie powinny być wymieniane w bezczelny sposób.

Po kolacji pewnego wieczoru spotykam bankiera inwestycyjnego, dwóch inwestorów venture capital, znanego gospodarza telewizyjnego, trenera seksualnego, przedsiębiorcę handlującego konopiami indyjskimi, człowieka, który twierdzi, że opracował nową metodę parzenia kawy, oraz szefa Facebooka ds. walki z terroryzmem. Większość z nich to gadatliwe, ekstrawertyczne typy, ale żaden z nich nie wydaje się niezwykły. Najważniejszym punktem weekendu jest prezentacja na temat poszukiwania życia pozaziemskiego, prowadzona przez Kiko Dontcheva, inżyniera ze SpaceX, który wyjaśnia, dlaczego jego szef Elon Musk chce „uczynić życie międzyplanetarnym”.

„Ziemia jest jedynym miejscem, które mamy teraz, więc jeśli chcemy zagwarantować istnienie rasy ludzkiej poza następne 100 lub 200 lat, to naprawdę ważne jest, abyśmy stali się gatunkiem wieloplanetarnym”, mówi Dontchev, jak jego publiczność, zapakowana do przypominającej jurtę loży na szczycie góry, kiwa głową z aprobatą.

Kiko Dontchev ze SpaceX daje prezentację na temat wizji swojego szefa Elona Muska o życiu międzyplanetarnym. Fot: Hardy Wilson/The Guardian

Prezentację otwiera i zamyka filmik, który Dontchev nakręcił cztery dni wcześniej, by uchwycić swoją ekstatyczną reakcję, gdy boostery rakiety Falcon Heavy z powodzeniem wróciły do doków lądowniczych na Florydzie. Publiczność wybucha gorączkowym aplauzem. „Yeah baby!” krzyczy jeden z mężczyzn. Inny po cichu pokazuje wiadomość tekstową, którą otrzymał od założyciela Amazona Jeffa Bezosa, który ma konkurencyjną firmę zajmującą się lotami kosmicznymi. Pytam astronoma, który pojawia się na scenie razem z Dontchevem, kto dokładnie mógłby skolonizować Marsa w przypadku, gdyby Ziemia przestała nadawać się do zamieszkania. „Niestety, myślę, że w ten sam sposób, w jaki zawsze się to dzieje” – odpowiada. „Ludzie z władzą i pieniędzmi.”

Później pytam Bisnowa, czy ma jakiekolwiek zainteresowanie życiem na innej planecie. „Nie w najmniejszym stopniu,” mówi. „Jestem naprawdę, naprawdę zainteresowany Ziemią. To znaczy, Mars jest okropny, to jest naprawdę zła scena tam. Jak, mam zamiar iść żyć w bańce na Marsie?”

Historia tego, jak Bisnow i jego przyjaciele – Rosenthal, Ryan Begelman, Jeremy Schwartz i Brett Leve – przyszli zająć swoją bańkę na szczycie góry w Utah stała się czymś w rodzaju legendy. Wszystko zaczęło się w 2008 roku, kiedy Bisnow, z bezgraniczną pewnością siebie 23-letniego biznesmena, zadzwonił do przedsiębiorców, których podziwiał, i zaprosił ich na opłaconą z góry wycieczkę do Utah. Bisnow pokrył koszty 19-osobowego spotkania z własnej karty kredytowej, a następnie powtórzył tę sztuczkę z kolejnym spotkaniem w Meksyku, zadłużając się na 75 000 dolarów. Bisnow i inni szybko stworzyli coś w rodzaju „towarzystwa wzajemnej pomocy” dla młodych, dobrze skomunikowanych biznesmenów, do których na początku należeli współzałożyciele Twittera i Facebooka oraz dziedziczka nieruchomości Ivanka Trump.

Wkrótce Bisnow i jego przyjaciele prowadzili dziesiątki zamkniętych imprez poświęconych tworzeniu „pozytywnego wpływu” – i organizowali swoje sztandarowe konferencje na rejsach wycieczkowych, które płynęły z Miami na Bahamy. Wydarzenia te zyskały reputację rejsów z alkoholem dla białych mężczyzn z branży technologicznej, więc kilka lat temu firma Summit zdecydowała, że nadszedł czas na zmianę marki. Wprowadzono tańsze bilety dla kobiet, aby poprawić proporcje płci i zrezygnowano z Karaibów na rzecz bardziej przyziemnej lokalizacji: Los Angeles. „Nie Santa Barbara. Nie Beverly Hills”, mówi Rosenthal. „Ale centrum LA – gdzie jesteś dosłownie w ogniu gentryfikacji i bezdomności.”

Przez lata zespół pracował zdalnie w Amsterdamie, Tel Awiwie, Nowym Jorku, Miami i Barcelonie. Pracę łączyli z jazdą na snowboardzie w Montanie i surfingiem w Nikaragui. Jednak pod koniec 2011 roku przyjaciele zbliżali się do trzydziestki i zaczęli mniej podróżować. Mieszkali i pracowali w rezydencji w Malibu i, jak wspomina Rosenthal, organizowali „niesamowite kolacje, które stały się dość znaczące kulturowo w LA w tym czasie”.

Trzech z pięciu współzałożycieli Summit, (od lewej) Elliott Bisnow, Brett Leve i Jeff Rosenthal. Fot: Hardy Wilson/The Guardian

To mniej więcej w tym czasie usłyszeli od inwestora venture capital z Utah, że Powder Mountain jest na sprzedaż i wykluł się plan przekształcenia ich znacznego kapitału społecznego w nieruchomości.

Plan został wprowadzony w życie miesiące później, po spotkaniu, które zorganizowali w Lake Tahoe. Wyczarterowali Boeinga 737 i przylecieli około 75 z ich bogatszych patronów z północnej Kalifornii na maleńkie lotnisko w Ogden Valley w Utah. Stamtąd była już tylko krótka droga na szczyt Powder Mountain. Przybyli w czasie zachodu słońca, rozpalili ognisko na śniegu i przedstawili swoją wizję.

Każdy inwestor, który pomógł im kupić górę, otrzymałby działkę ziemi – i, zakładając, że plan zadziałał, ich pieniądze z powrotem w przyszłym terminie. Kupili górę za 40 milionów dolarów w 2013 roku, ale dopiero w ostatnich miesiącach ze zbocza góry wyrosły drewniane skorupy pierwszych 26 nieruchomości, wraz z drogami, mostami i wyciągami narciarskimi.

Dużo ku frustracji niektórych mieszkańców, maszyny wierciły studnie w głąb góry w poszukiwaniu wody. Pewnego dnia na górze będzie 500 domów i wioska z kawiarniami, barami z sokami, restauracjami, studiem dźwiękowym i pięciogwiazdkowym hotelem.

Rosenthal zabiera mnie na wycieczkę po górze, aby wyjaśnić, jak planują stworzyć społeczność, która różni się od ekskluzywnych kurortów, takich jak Aspen w Kolorado. Restrykcje uniemożliwiają budowę domu większego niż 4,500 stóp kwadratowych, a mieszkańcy muszą korzystać z usług sprawdzonych architektów, aby zapewnić, że ich dom jest „podporządkowany ziemi” i w stylu, który został nazwany „modernizmem dziedzictwa”.

„Żadna z architektur nie powinna wyrażać gustu lub bogactwa”, mówi Rosenthal, kiwając głową na miejsce, które stanie się centralną promenadą. „To jest główna ulica, po której można chodzić – będziemy mieli miękkie włoskie krawężniki.”

Kieruję rozmowę na temat tego, jak całkowicie oderwane od prawdziwego świata wydają się być elity. „Elitaryzm, tak jak ja bym go zdefiniował, jest możliwy do osiągnięcia,” odpowiada. „Wszystko, co stoi pomiędzy tobą a byciem elitarnym, to twoja własna inwestycja w siebie.”

Powiadam Rosenthalowi, że spotkałem wielu ludzi w Ameryce, którzy pracują równie ciężko jak on i jego przyjaciele – ciężej, w rzeczywistości – ale walczą, by związać koniec z końcem. Przyznaje, że korzystał ze znacznej przewagi, ale upiera się, że żyjemy teraz w czasach, w których „Internet jest wielkim wyrównywaczem”.

„Co robisz, aby stworzyć użyteczność dla siebie? Czy wprowadzasz ludzi, aby mogli współpracować?” – mówi. Zmagający się z problemami Amerykanie, dodaje, mogą chcieć „zorganizować kolację. Zaprosić 10 nieznajomych. Zobaczymy, co się stanie.”

Rosenthal kontynuuje swoją tezę, mówiąc mi, że na świecie jest po prostu za mało ludzi, którzy „nadmiernie poświęcą swoje życie czemuś”. Dziennikarstwo, ser, samochody, cokolwiek. Statki rakietowe – idealny przykład. Każdy chce pracować w SpaceX, nikt nie chce iść do szkoły inżynierskiej.”

Jedziemy na szczyt góry. Rosenthal zastanawia się nad jej przyszłością. „Czy zostanie tu nagrany wielki album?”, pyta. „Czy filmowiec naszych czasów będzie myślał o filmie, który nakręci? Czy powstanie firma, która stanie się następnym Google?” dodaje: „To po prostu rodzaj niekończącej się puli możliwości dla całego świata.”

Altruizm jest potężną marką marketingową, a Rosenthal i jego przyjaciele stali się ekspertami w wykorzystywaniu tej idei do promowania swojego biznesu. Ale kiedy pytam, co dokładnie robią dla dobra publicznego poza swoimi konferencjami, wydaje się, że niewiele się dzieje.

Summit szybko mówi, że zebrał 500 000 dolarów, aby pomóc Nature Conservancy w ochronie życia morskiego, ale to był częściowo wysiłek, aby zrekompensować szkody spowodowane przez ich karaibskie rejsy. Teraz, gdy ich flagowe konferencje odbywają się w Los Angeles, Rosenthal powiedział mi, że firma zapewnia „50 000 posiłków dla niedożywionych” w mieście. (Kiedy przyjrzałem się temu twierdzeniu, odkryłem, że w rzeczywistości darowizna obejmowała 30 000 posiłków dla rodzin przesiedlonych przez kalifornijskie pożary – i zostały one opłacone przez drużynę futbolową LA Chargers, a nie firmę Summit.)

Cztery lata temu, firma Summit stworzyła szeroko reklamowaną firmę non-profit, aby być „bardziej intencjonalną” w swoich działaniach społecznych i filantropijnych. Instytut Summit pomaga w fundowaniu stypendiów dla osób, które w przeciwnym razie nie mogłyby uczestniczyć w wydarzeniach, a także organizuje warsztaty dla organizacji pozarządowych i charytatywnych. Współdyrektorka instytutu, Kathy Roth-Douquet, odmawia ujawnienia mi swojego budżetu, ale szacuje, że jest on „może na poziomie kilkuset tysięcy dolarów – jeśli w ogóle”. Summit Action Fund, dla porównania, który jest „butikowym funduszem venture capital” dla przyjaciół, aby inwestować w startupy takie jak Uber i firma Warby Parker produkująca okulary przeciwsłoneczne, został wyceniony na 25 milionów dolarów.

Rameet Chawla, po lewej, CEO firmy projektującej aplikacje, rozmawia ze współzałożycielem Summit Jeffem Rosenthalem. Fot: Hardy Wilson/The Guardian

Ciągle, kilku wielbicieli Summit mówi mi, że wyznawane przez społeczność zaangażowanie w poprawę świata jest właśnie tym, co ich wciągnęło. Rameet Chawla, dyrektor naczelny firmy projektującej aplikacje, powiedział mi, że jest „zdecydowanie Kool-Aid” wokół pojęcia wpływu na Summit. „Powiedziałbym, że jestem szczęśliwy, że mogę to wypić”

Chawla jest drobnym celebrytą na Instagramie. Kilka lat temu wywołał poruszenie, uruchamiając aplikację o nazwie Lovematically, która automatycznie „lubiła” każdy post na kanale użytkownika. Jest również doskonałym technologiem, który zaprojektował oprogramowanie dla firm takich jak Coca-Cola, American Express i Porsche.

Kiedy zaprzęgam się do jazdy w SUV Chawli, opowiada mi, jak przyszedł do inwestowania w Powder Mountain. Właśnie był na rozczarowującej wycieczce do Verbier, kurortu w Alpach Szwajcarskich, gdzie jedzenie było „nie tak postępowe”. Utah, jak mówi, było odświeżającą odmianą. „Wpadłem na 30 moich przyjaciół. Nie musiałem nic robić. Jedzenie było niesamowite” – mówi. „Był taki moment, że podawali wodę kokosową”. Woda kokosowa była właśnie tą rzeczą, której pożądał w Szwajcarii. W tym momencie pomyślał sobie: „Ci ludzie po prostu mnie rozumieją”. Dodaje: „Pomyślałem, wiesz co, chciałbym wesprzeć ten projekt.”

Ale to było doświadczenie na statku wycieczkowym Summit, o którym Chawla mówi, że wywarło największe wrażenie. Był na pokładzie, swobodnie rozmawiając z założycielem firmy non-profit, którego kariera była poświęcona „budowaniu szkół w Afryce lub coś w tym stylu”. „Czułem się tak zakłopotany, mówiąc: 'Och, prowadzę firmę technologiczną, buduję aplikacje’. To było po prostu takie bezcelowe. Czułem się tak samolubny, co robiłem.”

Chawla mówi, że pierwszą rzeczą, jaką zrobił po zejściu z łodzi było założenie własnej (obecnie nieistniejącej) firmy non-profit: Charity Swear Box. To była strona podłączona do Twittera, który monitorowałby, jak często użytkownik przeklina w swoich tweetach, i polecam zrobić darowiznę na cele charytatywne. „Nigdy nie poświęciłbym czasu i wysiłku, aby to zrobić, gdybym nie przyjechał na Summit,” mówi.

Powiadam Chawli, że słyszałem, że otwiera tajny hotel w Hudson Valley, w stanie Nowy Jork. „Skąd wiesz, że?” pyta, trochę zaskoczony. „To nie jest tak tajne, jeśli wszyscy zaczynają o tym mówić!”. Opowiada mi o 250 akrach wypełnionych „uroczymi domkami i domami oraz szklarniami, roślinami i warzywami”, gdzie goście mogą się zatrzymać za około 525 dolarów (380 funtów) za noc. Chce, aby nauczyli się o żywności, rolnictwie i żywieniu, i planuje być „wystarczająco zróżnicowany”, aby odwołać się do szerokiej gamy klientów. „Idę do korporacji, a potem idę do joginów,” mówi.

Tajemnica, wyjaśnia, ma na celu „grać z ideą frustracji … Nie ma opublikowanych zdjęć z hotelu. Publiczność nie może go zarezerwować. Więc musisz wysłać e-mail i wspomnieć, kogo znasz, który jest związany z nieruchomością. Wtedy możesz przyjść.”

Bisnow zaprasza mnie do swojego domku. Jest to jedyna wykończona nieruchomość, szykowna, minimalistyczna przestrzeń z piecem podwieszonym pod sufitem i drabiną, po której Bisnow prosi mnie, abym się wspiął, abyśmy mogli porozmawiać w jego ulubionym miejscu: schowku w suficie.

Pięciu współzałożycieli Summit opisuje siebie jako równych partnerów i wszyscy mają udziały w firmie, która kupiła górę, ale Bisnow jest filarem – tylko on zasiada w zarządzie. „Kiedy patrzysz przez okno, czujesz się jak w łonie matki” – mówi, patrząc, jak wiatr zamienia śnieg w pył. Wskazuje na drewnianą konstrukcję pokrytą plandeką za drzewami. „To dom Martina Sorrella właśnie tam.”

Bisnow zastanawia się na głos, co się stanie, gdy jego sąsiad się wprowadzi. Być może Sorrell i jego żona będą po prostu traktować to miejsce jak drugi dom, mówi. Ale Bisnow przewiduje „inną ścieżkę”, w której Sorrell, jeden z najlepiej zarabiających dyrektorów naczelnych w Wielkiej Brytanii, „naprawdę dostaje misję” i wynajmuje swój dom na kilka miesięcy w roku – a może nawet pozwala artystom o niskich dochodach mieszkać w nim za darmo. „Nagle staje się to naprawdę niesamowite miejsce, które jest dostępne, otwarte, niedrogie” – mówi Bisnow. „To może pójść w każdym kierunku.”

Gości zbierają się na kolację w restauracji Powder Mountain. Fot: Hardy Wilson/The Guardian

Jego drugim bliskim sąsiadem będzie Richard Branson, którego nazywa swoim „bohaterem”. Podobnie jak Branson, Bisnow miał wspierających i dobrze skomunikowanych rodziców. Jego matka, Margot Machol Bisnow, jest autorką poradnika wychowawczego zatytułowanego „Wychowanie przedsiębiorcy”. Jego ojciec, Mark Bisnow, dał prawdziwy przykład tego, jak rodzic może to zrobić, kiedy uczynił Elliotta, który porzucił studia, współzałożycielem swojej firmy. (Rodzinna firma, Bisnow, która produkuje publikacje handlowe na temat nieruchomości i wydarzenia, została sprzedana firmie private equity w 2016 roku za podobno 50 milionów dolarów.)

Pytam Elliotta Bisnowa, czy ma jakieś żale. On odpowiada: „Po prostu tak wiele mojego życia będąc częścią problemu. Przez tak wiele lat, po prostu idąc przez świat w pewien rodzaj ignorancji, nie myśląc, nie obecny sposób. Nie słuchając. Nie ucząc się. Nie dbając o moje otoczenie. Troszcząc się tylko o siebie. I mój sukces. I bycie prototypowym kapitalistą. To jest, jak, tak lamerskie.”

Mówi mi, że „wciąż ewoluuje”. Medytuje, czyta, uczy się o ekologii i zrównoważonym rolnictwie. Jeśli Bisnow jest oddany altruizmowi, to dlaczego Instytut Summit, niekomercyjne skrzydło jego imperium, jest tak niewielki, z rocznym budżetem, który jest ułamkiem tego, co kosztowało go wybudowanie domu?

„Byliśmy tak zajęci wieloma rzeczami, że pomyśleliśmy, że nie ma pośpiechu”, odpowiada. „Dlaczego po prostu nie rozwijać tego powoli?”

Powiedziałem Bisnowowi, że jego alpejskie miasteczko dla bogatych elit może być postrzegane jako niebezpiecznie oderwane i ekskluzywne. Bisnow mówi, że „naprawdę nie jest zwolennikiem ekskluzywnych społeczności”, zanim poświęci kilka chwil na zastanowienie się nad znaczeniem słowa ekskluzywny. „To jedno z tych słów, jak 'luksus’ czy 'utopia'”, mówi. „To jedno z tych słów, które jest bardzo naładowane. Może jest jakieś odosobnienie od jogi dla ludzi, którzy są naprawdę świetni w jodze, a ja nie mogę się tam dostać. Czy to znaczy, że jest to ekskluzywne?”

Mówi mi, że jest otwarty na sugestie, że jego społeczność jest elitarna – „te krytyki, jest w nich prawda” – i nalega, że stara się nawiązywać autentyczne połączenia z ludźmi z różnych środowisk. Na przykład, mówi, wcześniej w ciągu dnia spotkał pracownika ośrodka narciarskiego, który zabierał gości na wycieczkę. „Mogłem dosłownie powiedzieć: 'W porządku, miłej wycieczki’, a zamiast tego zapytałem: 'Więc jesteś tu cały rok? A on na to, 'Nie, tak naprawdę jestem z Nowego Orleanu’. A ja na to, 'Naprawdę?'” Bisnow mówi, że zachowuje się tak samo z serwerami w restauracjach. „Kiedy zaczynasz rozmawiać z tymi ludźmi, zdajesz sobie sprawę z człowieczeństwa w każdym z nich i z tego, jak bardzo są niewiarygodni”. Następnie wyjaśnia, jak zawsze siada na przednim siedzeniu taksówek Uber, rozmawiając z dziesiątkami kierowców tygodniowo, słysząc „najbardziej niezwykłe historie”. Kończy na tym, że spędza czas „ze znaczną liczbą” swoich kierowców. Pytam, ilu kierowców Ubera zaprosił na Summit. Nie mówi, ale zamiast tego opowiada mi anegdotę o szefie kuchni, którego zaprosił na Summit po tym, jak spotkał go „w tym zniszczonym zamku w Anglii”.

Rozmowa przypomina mi tak wiele miałem w i wokół San Francisco, w którym millenialsi wykonane bogate poprzez technologię przekazywać urywki rewelacyjnych rozmów mieli z kierowców Uber, z których niektóre żyć i spać w swoich samochodach. Wygląda to tak, jakby taksówkarska aplikacja była jednym z ostatnich przewodów utrzymujących nowe elity w łączności ze światem wszystkich innych. Kiedy Uber rozwinie swoje samojeżdżące samochody, nawet to kruche połączenie zostanie przerwane.

W miejscach takich jak San Francisco, mówię, jest szokujące rozwarstwienie; miasta, które wydają się coraz bardziej oderwane od prawdziwego świata.

„To duży problem”, zgadza się. „To dlatego wielu ludzi sukcesu lubi mieszkać w Nowym Jorku, ponieważ w Nowym Jorku jesteś po prostu zawsze w nim. Wystarczy zejść na Manhattan i jesteś tuż obok, z powrotem w społeczeństwie.”

Mam wrażenie, że Bisnow nie do końca rozumie mój punkt widzenia. Ale upiera się, że wie, o co mi chodzi.

„To nie jest dobre, kiedy świat tworzy bańki i traci połączenia. Ale mam wrażenie, że to niestety była duża część historii świata. Kiedy odnosisz większy sukces, masz swój dom i swoją bramę, przenosisz się do swojej bańki i swoich przyjaciół, i po prostu całkowicie tracisz połączenie. I myślę, że to jest wyraźnie to, co widzimy przed nami.”

Kontakt z autorem: [email protected]

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.