Odkąd tylko pamiętam, wiedziałem dokładnie, co chciałem, aby moja praca była. Pracowałem w mojej szkolnej gazetce (shout-out to The Bobcat Chat), potem w mojej gazetce w szkole średniej, potem w mojej gazetce na studiach. Mój pierwszy samochód miał naklejkę popierającą wolność prasy, a moim najcenniejszym prezentem gwiazdkowym jako dziecko był sięgający kolan prochowiec, pasujący do tych, które widzialem w telewizji, noszone przez zagranicznych korespondentów. (Nieważne, że dorastałem na pustyni w zachodnim Teksasie, gdzie prochowiec był najbardziej niepraktycznym elementem garderoby, jaki można było mieć.)

Moi rodzice, polityczni konserwatyści, którzy oglądali rezygnację Richarda Nixona, gdy miałem 10 lat, uzasadniali moje zainteresowania swoim przyjaciołom w ten sposób: „To jest nasz syn, Kyle. Chce być dziennikarzem”. (Ale nie jest taki jak wszyscy inni dziennikarze.”

ICYMI: Co moje 18 miesięcy jako pierwszy redaktor Jareda Kushnera nauczyło mnie o rodzinie Trumpów i prasie

W rzeczywistości chciałem być dokładnie taki jak wszyscy inni dziennikarze i spędziłbym resztę mojego życia zawodowego, aby tak było, rzeźbiąc karierę, która zabrała mnie przez lokalne gazety do krajowych dzienników do błyszczących magazynów do, teraz, redakcji publikacji, którą czytasz. (W międzyczasie, w latach 90., pracowałem jako korespondent zagraniczny w Londynie, gdzie spełniły się moje marzenia o prochowcu.)

Dzisiaj dużo myślę o 10-letnim dziecku, redaktorze gazety w szkole średniej lub absolwencie college’u, który szuka drogi do dziennikarstwa. Lub, coraz częściej, do redaktora weterana z jednym ostrożnym okiem na następnej rundy zwolnień. Jak mogą znaleźć sposób, aby zrobić to, co zawsze chcieli zrobić? Czy w ogóle istnieje już jakaś ścieżka kariery w dziennikarstwie? Kto może sobie pozwolić na bycie reporterem, tak czy inaczej?

Bycie pracującym dziennikarzem jest, oczywiście, pracą. Ktoś nam płaci za pisanie, mówienie lub redagowanie cudzych słów. Ale jest to również, tak długo jak ja to robię, tożsamość. I to właśnie to poczucie tożsamości jest testowane i nadwyrężane – a czasami wzmacniane – przez moment, w którym żyjemy.

Najpierw wyślijmy złe wieści, które już znacie: Sytuacja na rynku pracy w dziennikarstwie jest fatalna. Od 2005 roku zatrudnienie w gazetach w kraju spadło o ponad 50 procent. I choć najbardziej ucierpiały miejsca pracy w prasie, to obraz zatrudnienia w radiu, telewizji, a ostatnio także w mediach cyfrowych jest coraz ciemniejszy. Firmy informacyjne nadal zwalniają swoich pracowników, a niższy poziom zatrudnienia sprawił, że rynek, na którym wcześniej było ciasno dla nowych pracowników, stał się jeszcze bardziej brutalny. A jeśli już uda ci się znaleźć pracę? Wynagrodzenie jest fatalne, z medianą zarobków dla reportera na poziomie $34,150.

Zapisz się na codzienną pocztę elektroniczną CJR

Wszystko to prowadzi nas do pytania: Kto przy zdrowych zmysłach chciałby iść do tego biznesu w pierwszej kolejności? Na to pytanie staramy się odpowiedzieć w tym numerze CJR.

Bycie pracującym dziennikarzem to oczywiście praca. Ktoś płaci nam za pisanie, mówienie lub redagowanie cudzych słów. Ale jest to również, tak długo jak ja to robię, tożsamość, tak samo część tego, kim jestem, jak bycie ojcem, mężem czy nowojorczykiem. (Przepraszam, dzieci.) I to właśnie to poczucie tożsamości jest testowane i nadwyrężane – a czasami wzmacniane – przez moment, w którym żyjemy.

Nie sposób być dziś dziennikarzem bez poczucia, że nasza praca ma dodatkową wagę. Kiedy prezydent nazywa nas wrogami i kłamcami, a jego zwolennicy w całym kraju i na całym świecie powtarzają jego tezy, trudno uciec od poczucia, że wykonywanie naszej pracy wiąże się z nowym elementem ryzyka. Nawet jeśli po prostu informujemy o wynikach meczów piłki nożnej w szkole średniej czy godzinach otwarcia lokalnej biblioteki, to samo robienie tego, co robimy, na nowo ma odcień opozycyjny, a może nawet transgresyjny. Jakże by inaczej, skoro sam fakt wykonywania naszego zawodu jest w niektórych kręgach uznawany za oznakę nieuczciwości i nielojalności?

Jak wielu innych dziennikarzy, których znam, pociąga mnie nieszablonowość tego, co robimy, więc ten moment sprawia, że jestem bardziej zaangażowany w moją dziennikarską tożsamość niż kiedykolwiek wcześniej. Mogę nosić tę tożsamość z pewnością siebie ze względu na niesamowitą pracę i reportaże, które widzę wokół siebie, na dużych i małych rynkach, przez młodych i starych dziennikarzy. Energii dodają mi również abonenci i naukowcy, a nawet celebryci, którzy postrzegają ten moment jako okrzyk do znacznie szerszej (i najwyraźniej bardzo potrzebnej) rozmowy o krytycznej roli wolnej i żywej prasy w demokracji, nawet jeśli nie zgadzasz się z tym, co jest publikowane. Biorąc pod uwagę, jak niewielu Amerykanów wydaje się przejmować w danym dniu zagrożeniami dla wolności prasy w tym kraju, Pierwsza Poprawka jest znacznie bardziej kruchą rzeczą niż ktokolwiek z nas wcześniej zdawał sobie sprawę.

ICYMI: 'Ten pogłębiający się podział nie jest nieunikniony’: The failing diversity efforts of newsrooms

Dla studentów historii dziennikarstwa, od The Front Page do Daily Bugle, ponury obraz miejsc pracy w dziennikarstwie jest znajomy. Przez dziesięciolecia w Ameryce reporterzy byli awanturnikami z klasy robotniczej, ludźmi, którzy wchodzili do pokoju (lub, częściej, do baru) i skłaniali wszystkich innych do jęczenia.

Potem, począwszy od późnych lat 80-tych, dziennikarstwo się sprofesjonalizowało. Reporterzy zdobyli kontrakty na książki. Zaczęli występować w telewizji. Ich pensje wzrosły. Poczucie bycia outsiderem zanikło. W rzeczywistości, to było wewnętrzne credo, którego wielu z tych ludzi najbardziej pożądało.

Zaraz potem, dziennikarstwo stało się cool. I ludzie, którzy w poprzednim życiu mogli być prawnikami, bankierami lub lekarzami, ludzie, którzy chcieli zrobić karierę z odrobiną blichtru, stali się dziennikarzami. Dawne poczucie tożsamości, misji i celu zniknęło. Dyletanci zmieszali się z prawdziwymi wyznawcami.

Teraz zatoczyliśmy pełne koło. Straszne płace dla reporterów, brak miejsc pracy, a nawet społeczne piętno w niektórych kręgach zinfiltrowały branżę do tego stopnia, że większość dziennikarzy, których spotykam – a zwłaszcza młodzi ludzie próbujący dostać się do tej branży – jest tu, ponieważ desperacko chce tu być i nie wyobraża sobie siebie gdzie indziej. Są dokładnie w tym samym miejscu, w którym ja byłem cztery dekady temu.

Jak zatem przeprowadzić ich z tego miejsca do tamtego, z pryncypialnych marzeń do płatnej pracy?

Jak kronikarsko opisujemy w tym numerze, jest wiele złego w stanie rynku pracy dla dziennikarzy. Wciąż faworyzuje on białych, uprzywilejowanych, wysoko wykształconych ludzi, dokładnie w momencie, w którym powinien być bardziej inkluzywny, biorąc pod uwagę zmieniającą się demografię kraju. Jest klasowy, zaludniony przez członków tej samej warstwy społecznej, w czasie, gdy powinien być bardziej otwarty na ludzi z różnych środowisk ekonomicznych. Dyskontuje wiek i doświadczenie, gdy mentoring i umiejętności życiowe są kluczowe. (I pozostawię naszym autorom w tym numerze debatę na temat zalet i wad edukacji dziennikarskiej, która, w zależności od światopoglądu, jest albo podstępna, albo niezbędna, ale bez wątpienia jest ogromnie kosztowna.)

Wybory dotyczące zatrudniania, których dokonujemy teraz, będą kształtować dziennikarstwo, które nastąpi później.

Przeczytasz o tym, jak nacisk na wydajność znacznie rozszerzył zestawy umiejętności dziennikarzy, ale potencjalnym kosztem jakości tego, co robimy, oraz o tym, jak finansowe wymagania pracy w dziennikarstwie często wymagają od ludzi podjęcia drugiej lub trzeciej pracy, aby dotować pracę, którą kochają. W którym momencie twoja pasja staje się rodzajem kary?

A jednak ludzie nadal wlewają się do biznesu, wielu z nich wraca do dziennikarstwa z kariery gdzie indziej, ponieważ wierzą w to, co robimy. Narzędzia cyfrowe rodzą nowych dziennikarskich przedsiębiorców, a innowacje w zakresie wizualizacji danych, sztucznej inteligencji i podcastów dają początek nowym, bogatym formom opowiadania historii, w końcu dopasowując ambicje nowych reporterów do narzędzi, których potrzebują, aby opowiedzieć swoje historie.

Wyzwania rynku pracy i pytania, które stawiają przed nami wszystkimi, nie są wewnętrznym baseballem; trafiają w sedno tego, czym dziennikarstwo jest i powinno być. Nie powinniśmy traktować tych przeszkód jako drugorzędnych problemów, które należy rozwiązać, starając się utrzymać światła i prasę na chodzie. Przy mniejszej liczbie wolnych miejsc pracy, każde zatrudnienie staje się o wiele ważniejsze, zarówno pod względem tworzenia siły roboczej, która najlepiej służy naszemu powołaniu, jak i dostrzegania straty, która wiąże się z każdym zwolnionym pracownikiem. Wybory dotyczące zatrudniania, których dokonujemy teraz, będą kształtować dziennikarstwo, które nastąpi później: Czy skupimy się na obsadzeniu jak największej liczby istniejących stanowisk, czy też na nowo wyobrazimy sobie nasze newsroomy i zawarte w nich tematy? Czy powinniśmy nadal zajmować się pojedynczymi, przełomowymi wiadomościami, czy też skierować nasze zasoby w stronę bardziej ambitnych raportów o odpowiedzialności? Czy w czasach poważnych ograniczeń budżetowych możemy sobie pozwolić na dalsze przeznaczanie pieniędzy na sekcje soft-feature i dziennikarstwo usługowe, które w wielu przypadkach stało się towarem?

Jesteśmy w takim momencie życia zawodowego naszej branży, że nie możemy sobie pozwolić na jego zmarnowanie. Jesteśmy otoczeni przez gorliwych, zaangażowanych, pełnych energii kolegów, z których większość słyszy powołanie, które albo zostało uciszone, albo zamilkło. Rozbrzmiewa ono teraz głośno, w newsroomach na całym świecie.

Przyzwoita praca, jeśli możesz ją dostać

Zatrudnienie w wydawnictwach prasowych gwałtownie spadło w ostatnich latach – prawie połowa miejsc pracy dla reporterów i korespondentów zniknęła od 2005 roku. Dla tych, którzy pozostali, obraz finansowy nie jest do końca różowy: poniżej, próbka głównych obszarów metropolitalnych pokazuje szeroki zakres mediany wynagrodzeń.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.