Sonety Williama Shakespeare’a należą do najbardziej spornych utworów w historii literatury. Podobnie jak większość ówczesnych cykli sonetowych, podążają one za luźną, ale dostrzegalną narracją o idealnej miłości, ale w przeciwieństwie do jakiegokolwiek innego znanego cyklu sonetowego, kochanek i jego ukochana są mężczyznami. Pierwsze 126 sonetów (ze 154) adresowane jest do męskiej postaci, znanej badaczom Szekspira jako Młodzieniec Piękny, i zawierają jedne z najsłynniejszych wierszy miłosnych w języku angielskim. Shall I compare thee to a summer’s day,’ for example, was written to the Fair Youth.

W różnych sonetach Szekspir (lub jego poetycki odpowiednik) przysięga wierność; nie śpi całą noc, zżerany przez zazdrość; raz po raz uwypukla piękno młodzieńca; rozpacza histrionicznie, gdy na krótko się rozdzielają. W sonecie 20 Szekspir zaczyna: „Twarz kobieca ręką natury malowana,/Czyś ty mistrzynią mej namiętności…” i dalej z lubością wylicza punkty androgynicznej urody Pięknego Młodzieńca. Kończy sonet biadoleniem, że natura w ostatniej chwili się wymknęła i dodała młodzieńcowi penisa, czyli „wykłuła cię dla przyjemności kobiet”. Trudno uwierzyć, by poeta uważał tego penisa za przeszkodę w zawarciu umowy, zważywszy jednak na 125 innych wzdychających wierszy, które zaadresował do swej „mistrzyni”.

Na końcu cyklu (sonety 127-154) pojawia się nagle kobieta, tak zwana „Ciemna Pani”. Wiersze te są znów zaskakujące w swej treści. Szekspir kpi z nieuczciwości Ciemnej Damy, jej cuchnącego oddechu, rozwiązłości, chorób wenerycznych i ciemnej karnacji (w okresie elżbietańskim synonim brzydoty). Poeta-narrator mimo to uprawia z nią seks; w sonecie 133, co znamienne, okazuje się, że sypia z nią także Młodzieniec Piękny. W sonecie 144 Szekspir daje jasno do zrozumienia, którą z nich woli:

Dwie miłości mam z pociechy i rozpaczy
Które jak dwa duchy wciąż mi podpowiadają:
Najlepszym aniołem jest mężczyzna słusznie uczciwy,
Najgorszym duchem kobieta kolorowo chora.

Aby uczynić długą historię krótką, sonety wydają się opisywać biseksualny trójkąt miłosny, w którym prawdziwą ukochaną Szekspira jest mężczyzna.

Wielu krytyków uznało to za tak bolesne, że po prostu nie chcą w to uwierzyć. Linie walki na ten temat zostały po raz pierwszy wyznaczone w XVIII wieku, kiedy George Steevens stwierdził, że celowo pominął sonety w swoim wydaniu dzieł Szekspira z 1793 roku, ponieważ ich homoerotyzm napełnił go „obrzydzeniem i oburzeniem”. Jego kolega Edmond Malone bronił sonetów z poręczną myślą, że „takie adresy do mężczyzn były zwyczajowe w czasach naszego autora i ani nie sprowadzały przestępczości, ani nie były uważane za nieprzyzwoite”. To znaczy, Szekspir i Młodzieniec Piękny byli po prostu dobrymi przyjaciółmi, a pisanie takich wierszy do męskiego przyjaciela było absolutnie standardowe dla heteroseksualistów Tudorów.

Lustracja na okładce autorstwa Mary Jane Gorton do wydania Sonetów Szekspira © 1959 by Peter Pauper Press, Inc. www.peterpauper.com. Used with permission.

Pomysł ten jest wciąż aktualny wśród negacjonistów queerowości Szekspira. Na przykład w 2014 roku, w naukowym sporze na stronie z listami w The Times Literary Supplement, krytyk Sir Brian Vickers nazwał odniesienie do homoseksualnej zawartości sonetów „anachronicznym założeniem”.

Ten argument ma tę słabość, że jest fałszywy. Podczas gdy bliska i namiętna przyjaźń między mężczyznami była w tamtych czasach czymś normalnym, nie było zwyczaju, by mężczyźni obsesyjnie rozwodzili się nad pięknem i seksualnością swoich platonicznych przyjaciół, a tym bardziej, by pisali o tym ponad 100 sonetów. W książce Such Is My Love: A Study of Shakespeare’s Sonnets (1985), krytyk Joseph Pequigney zauważa w odniesieniu do teorii Malone’a: „Malone nie przytacza żadnych potwierdzających przykładów tych zwyczajowych adresów”. Nawet C S Lewis, który nie chciał wierzyć, że Szekspir zaangażował się w „pełną pederastię”, przyznał w 1954 roku, że nie może znaleźć heteroseksualnego wyjaśnienia dla sonetów: „język jest zbyt kochankowy jak na zwykłą męską przyjaźń … Nie znalazłem żadnej prawdziwej paraleli do takiego języka między przyjaciółmi w literaturze XVI wieku.”

Co więcej, sonety były silnie związane z miłością seksualną w całym tym okresie. Sam Szekspir traktuje je jako nieomylne znaki miłości w kilku swoich sztukach, na przykład kiedy Claudio w Wiele hałasu o nic zauważa Benedicka:

I’ll be sworn upon’t that he loves her
For here’s a paper written in his hand,
A halting sonnet of his own pure brain,
Fashion’d to Beatrice.

Innym argumentem wysuwanym przeciwko gejostwu Szekspira jest to, że sonety nie mają podstaw autobiograficznych: nie było prawdziwego Uczciwego Młodzieńca ani Ciemnej Damy, a sonety, jak wiele cykli sonetowych, są czystymi wymysłami umysłu. Idea ta, po raz pierwszy wysunięta przez Jamesa Boswella w 1821 roku, przetrwała do dziś. Pojawia się na przykład w popularnej biografii Szekspira Petera Ackroyda z 2005 roku, gdzie jest przedstawiona niemal jako fakt historyczny.

To prawda, że w niektórych cyklach sonetów ukochana była czysto wyimaginowana; nie było też niespotykane, by elżbietańscy poeci pisali gejowskie wiersze miłosne z fikcyjną scenerią. Pisanie takich wierszy nie musiało jednak oznaczać, że ich autor był gejem: Richard Barnfield napisał kilka wierszy o miłości mężczyzn do chłopców, a w swoim poemacie The Affectionate Shepherd (1594) posunął się tak daleko, że współcześni oskarżyli go o obsceniczność. Bronił się, mówiąc, że został źle zrozumiany: wiersz był „niczym innym, jak naśladowaniem Wergiliusza w Drugiej Eklodze”. W rzeczywistości pamiętnikarskie zapiski Barnfielda świadczą o jego bezwarunkowej heteroseksualności. Istniała jednak publiczność dla poezji gejowskiej, a pisarze tacy jak Barnfield byli jej przychylni. Wiersze te były, jak sugerował Boswell, chcąc zaliczyć sonety Szekspira do tej kategorii, „wylewami fantazji … dla rozrywki prywatnego kręgu”.

Takie wiersze były zawsze bezpiecznie umieszczone w klasycznej scenerii i oprawione jako hołd dla literatury greckiej lub rzymskiej. Adresowano je nie do współczesnych, lecz do nosiciela kielicha Zeusa, Ganimedesa, lub do konwencjonalnie uroczego rzymskiego pastuszka. Natomiast Młodzieniec Piękny, nawet gdyby był fikcyjny, byłby postacią współczesną, żyjącą w codziennym świecie szekspirowskiej Anglii. Jest to bezprecedensowe i trudno to wytłumaczyć jako wybór, którego dokonał tylko jeden poeta.

Pomysł, że sonety Szekspira były ćwiczeniem fikcyjnym, zaczyna być szczególnie naciągany, gdy pojawia się Ciemna Dama. Można sobie wyobrazić, że siadając do pisania cyklu sonetów, Szekspir postanowił – w przeciwieństwie do wszystkich innych twórców sonetów – skierować 126 wierszy do męskiej ukochanej. Ale cała sprawa staje się niedorzeczna, gdy każe się nam wierzyć, że kiedy dodał do tej mieszanki fikcyjną kobietę, uczynił z niej ciemnoskórą, syfilityczną, konwencjonalnie nieatrakcyjną osobę, która również pieprzyła się z mężczyzną z sonetów 1-126. Jak zapytał uczony Arthur Freeman na łamach The Times Literary Supplement, odpierając zarzuty Vickersa: „Dlaczego, u licha, Szekspir miałby tak często wcielać się w żałośnie starzejącego się, łysiejącego, kulawego i bezbronnego biseksualnego zalotnika, skomlącego o odrzucenie i zdradę – chyba że upokorzenie samego siebie, które raz po raz wypływa na powierzchnię dzięki tym szczegółom, byłoby zarówno autentyczne, jak i katartyczne?”. Krótko mówiąc, myślę, że możemy założyć, że istniał prawdziwy Młodzieniec Piękny i Mroczna Dama.

Jest jeden gambit w wojnie przeciwko przypisywaniu Szekspirowi queerowej tożsamości, który jest stosunkowo nowy. Pomysł ten, po raz pierwszy wysunięty przez Michela Foucaulta, a następnie wyczerpująco udokumentowany w książce Alana Braya Homosexuality in Renaissance England (1982), polega na tym, że ludzie wczesnonowożytni nie pojmowali orientacji seksualnej jako tożsamości. Brakowało im, jak to ujęła krytyczka Eve Kosofsky Sedgwick w Between Men (1985), „kontekstu kulturowego, który definiowałby homoseksualistę jako przeciwieństwo heteroseksualisty”. Seks homoseksualny był raczej rozumiany jako grzech, do którego skłonni byli wszyscy mężczyźni, który odzwierciedlał nie preferencje dla mężczyzn, ale ogólną deprawację.

W teorii sodomia była ohydną zbrodnią, karaną śmiercią. W praktyce była prawie zawsze ignorowana

Ten argument ma tę zaletę, że jest prawdziwy, a także jest bezsprzecznie ważny dla zrozumienia tego okresu. Sodomia jako modna przywara idąca w parze z kobiecością pojawia się wszędzie w XVI- i XVII-wiecznych satyrach. Ingle”, młoda dziewczyna zatrudniona przez dżentelmena jako jego kochanka na stałe, jest postacią sztandarową. Poeta Michael Drayton kpi z lorda, który woli swojego ingle od kochanek: „Jednak bardziej niż one, nic go tak nie zachwyca/ Jak jego gładkobrody, pulchny i gruby katamita”. John Donne, w swojej pierwszej satyrze, wyśmiewa rozrzutnego przyjaciela za to, że zamiennie cieszy się „twoją pulchną, błotnistą dziwką lub chłopcem-prostytutką”. Szkoły i uniwersytety były również często opisywane jako miejsca, w których chłopcy uczyli się sodomii, a obawiano się nie tego, że młodzież jest deprawowana przez homoseksualnych nauczycieli, ale przez grzesznych. Nawet dwór Jakuba I był, jak opisuje go purytańska pamiętnikarka Lucy Hutchinson, pełen „głupców i dziwek, mimików i katamitów”; katamici i dziwki byli częścią ogólnego rozpasania. Wszędzie znajdujemy założenie, że wszyscy mężczyźni – jeśli wystarczająco zdeprawowani – są podatni na wdzięki uroczych chłopców.

Płynność seksualna implikowana przez te relacje była prawdopodobnie prawdziwa. Większość wczesnonowożytnych mężczyzn nie żeniła się do późnych lat dwudziestych i – zwłaszcza gdy mieszkali poza miastami – ich możliwości seksualne z kobietami były bardzo ograniczone. Ale większość mężczyzn dzieliła łóżka z innymi mężczyznami; chłopcy dzielili łóżka z chłopcami. Był to z pewnością środek praktyczny, zrodzony z niedoboru łóżek i braku centralnego ogrzewania, ale także utrwalony w nawyku, tak że elżbietański mężczyzna zmuszony do spania sam czuł się samotny.

Gdy połączenie seksualnej frustracji, młodości i współspania prowadziło do przewidywalnych rezultatów, zazwyczaj przymykano na to oko. W teorii sodomia była ohydną zbrodnią, karaną śmiercią. W praktyce prawie zawsze ją ignorowano; jeden z badaczy, który przeczesał akta sądowe hrabstwa Essex w latach 1560-1680, znalazł dowody tylko jednego oskarżenia. W pewnym stopniu mogło to oczywiście odzwierciedlać rzeczywisty brak świadomości. Wczesnonowożytni Europejczycy byli dziwną mieszanką ziemskiej wiedzy i naiwności. Byli w pełni świadomi, na przykład, kobiecego pożądania seksualnego, ale dodawali do tego wzruszające przekonanie, że kobieta nie może począć dziecka bez przeżycia orgazmu. Mieli też pewną świadomość kwestii transgenderowych i uważali, że płeć istnieje na kontinuum; to doprowadziło ich do uwierzenia w przerażające historie o dziewczynkach, które stawały się chłopcami przez zbyt mocne skoki.

Często jednak w grę wchodziło pewne dwójmyślenie. Jakub I, na przykład, jest jedną z postaci tego okresu najczęściej identyfikowaną jako gej przez badaczy historii queer. Nie tylko zaludnił swój dwór katamitami, ale był znany w całej Europie ze swoich namiętnych przywiązań do faworytów, o których krążyły plotki, że są jego kochankami, i był wyśmiewany w popularnych balladach jako znany sodomita. W jednym z listów zwrócił się do swojej ulubienicy Buckingham jako do „mojego słodkiego dziecka i żony”. Ulubiona królewska rezydencja Jamesa, Apethorpe, miała sekretne przejście prowadzące z sypialni Buckinghama do jego sypialni. Ale Jakub powiedział też uroczyście swojemu synowi, że sodomia była jedną z tych „okropnych zbrodni”, których król był „zobowiązany sumieniem, by nigdy nie wybaczyć”.

To, że granica między gejem a hetero nie była ostra, nie oznacza, że orientacja seksualna nie istniała, a nawet, że była niewidoczna dla ludzi wczesnej nowożytności. Lekarze na przykład uznawali, że niektórych mężczyzn pociągają wyłącznie mężczyźni, a nawet wierzyli, że skłonność tę można zdiagnozować za pomocą astrologii i fizjonomii. Gwiazdy określały nie tylko to, czy ktoś jest gejem, ale także to, czy jest górą (sodomitą) czy dołem (cinaedusem), a także to, czy woli chłopców czy dorosłych mężczyzn; preferencje te znajdowały następnie odzwierciedlenie w kształcie twarzy. W ówczesnych listach znajdujemy rzeczowe wzmianki o pewnych mężczyznach jako ludziach, „którzy nigdy nie kochali nikogo poza chłopcami”, a także dyskusje o mężczyznach, którzy zamieniali swoich męskich służących w katamitów, bez żadnych wyrazów zdziwienia, że mężczyźni ci pozostawiali swoje służące bez opieki. Orientacja seksualna nie miała jednak żadnego znaczenia społecznego. Liczył się czyn. W ówczesnych pismach nie znajdziemy nienawiści czy wyśmiewania się z mężczyzn za to, że po prostu wolą mężczyzn, tylko za to, że uprawiają z nimi seks. Homofobia, jaką znamy, nie istniała.

Ale homoseksualizm istniał. To rozróżnienie jest kluczowe. Nie potrzebujesz społecznej koncepcji gejostwa, aby zauważyć, że fantazjujesz o mężczyznach, podczas gdy inni chłopcy skupiają się na kobietach. Nie potrzebujesz „kontekstu kulturowego, który definiuje homoseksualizm jako przeciwieństwo heteroseksualizmu”, by zastanawiać się, czy mężczyzna, w którym się zakochałeś, może kiedykolwiek pokochać cię z powrotem. Nie potrzebujesz nikogo, kto by ci powiedział, że jesteś inna, kiedy heteroseksualny chłopak, o którym marzysz cały dzień, wykorzystuje cię tylko jako seksualną prowizorkę.

To wszystko ma na celu stwierdzenie, że gejdar musiał istnieć również we wczesnym okresie nowożytnym, choćby dlatego, że jest to coś, na co ludzkość zawsze będzie miała żywotną potrzebę. Geje musieli szukać się nawzajem, zakochiwać się i rozkochiwać, zawierać przyjaźnie i rozmawiać o swoich doświadczeniach. Wobec braku publicznej idei gejostwa, musiało ono być wymyślane i odkrywane na nowo prywatnie każdego dnia i nocy: w tajemnicy zasłoniętego łóżka, w ciszy pustego domu, na samotnych łąkach, w szeptach i zwierzeniach. W zagubionych rozmowach do poduszki z tamtej epoki kryje się literatura doświadczenia bycia mężczyzną, który kocha mężczyzn – lub kobietą, która kocha kobiety – w świecie, który nie ma na to języka.

Bardzo niewiele dowodów tego doświadczenia przetrwało. Istnieją niezliczone trzecioosobowe potępienia sodomii, ale nie ma ani jednego pierwszoosobowego opisu tawerny czy gospody, w której spotykają się geje; żadnego wspomnienia o kręgu przyjaciół gejów; żadnego jednoznacznego opisu miłości gejowskiej, który nie byłby napisany językiem obsceniczności i obrzydzenia. Ale od czasu do czasu, nawet przez tę soczewkę, łapiemy przebłyski tego, jak ten świat mógł wyglądać. I o ile możemy coś takiego zidentyfikować we wczesnonowożytnym Londynie, wydaje się, że koncentrowało się ono wokół teatru.

Nie są to ckliwe wiersze o pięknych rzymskich pasterzach, ale intensywne wiersze pisane do prawdziwej osoby

Teatr elżbietański był w powszechnym odbiorze kojarzony ze zniewieścieniem i sodomią. W swojej Skialetheia (1598), Edward Guilpin oferuje stereotyp fop jako „ktoś, kto jest na każdej sztuce i sups co noc z jego ingles”. Pamflecista Philip Stubbes w The Anatomy of Abuses (1583) opisuje scenę po przedstawieniu: 'te piękne przedstawienia są zrobione, każdy kolega sortuje do swojego kolegi, każdy przynosi innego do domu na swojej drodze bardzo przyjazny, a w swoich tajnych konklawe potajemnie grają Sodomitów’. Nawet niektórzy ludzie teatru zgadzali się z tym. W The Poetaster Bena Jonsona (1601), postać, na wieść, że jego syn ma zostać aktorem, woła: 'Co? Czy mam teraz uczynić z mego syna inscenizatora, który jest igraszką dla graczy?”. Dramatopisarz Thomas Middleton opisał jeden z londyńskich zespołów chłopców-aktorów jako „gniazdo chłopców zdolnych porwać mężczyznę”.

Poprzez te opisy możemy dostrzec nie do końca znany obraz teatrów jako miejsc, w których odmieńcy często znajdują dom, zarówno na widowni, jak i na scenie. Co więcej, zespół aktorski w każdym okresie – zwłaszcza taki, który wyjeżdża w trasę – to intensywna, kazirodcza grupa, skłonna do sprośnych żartów i nieodpowiedzialnych związków seksualnych. W latach, w których powstawały sonety, Szekspir był wciąż pracującym aktorem, powinniśmy więc wyobrazić sobie jego i jego zespół aktorski nie tylko takimi, jakimi byli, gdy wykonywali znane utwory przed tłumem w The Globe, ale w czasie sennych poranków i leniwych wieczorów, gdy tłumy zniknęły, a ich gwar ustąpił miejsca okazjonalnemu szczekaniu psów z sąsiednich niedźwiedzich dołów, pomrukom przechodniów odwiedzających miejscowe domy publiczne. Były też ciągłe próby, na których aktorzy opowiadali dowcipy, których nie mogli opowiadać publicznie; pijane noce po triumfalnym lub katastrofalnym przedstawieniu; wspólne łóżka w zajazdach, kiedy wyruszali w trasę. I znowu następnego dnia, przez lata i lata, w całodziennej, cieplarnianej intymności intensywniejszej niż w większości małżeństw.

W tym samym czasie kompania Szekspira regularnie występowała na dworze Jakuba I. Byli naśladowcami z listy Hutchinsona „bawidamków, mimików i katamitów”, a ich sztuki były częściowo pomyślane tak, by podobały się samemu Jakubowi, który oglądał je, siedząc obok swojego aktualnego ulubieńca. Nie jest wcale nieprawdopodobne, że czasem docierała do nich zakodowana wiadomość, że gejowska miłość ośmieliła się wypowiedzieć swoje imię, choćby tylko w bezpiecznie odległych ramach starożytnego Rzymu, Werony czy Wenecji – miejsc kojarzonych w umysłach jakobińskich z praktyką sodomii.

To prowadzi nas z powrotem do sonetów i okoliczności, w jakich zostały napisane. Warto tu przypomnieć, że niemal wszyscy badacze, którzy wierzą w istnienie Uczciwego Młodzieńca, zgadzają się, że był on patronem Szekspira. Ma to znaczenie, ponieważ wiersze te zostały napisane do (i dla) lorda, który miał znaczną władzę nad Szekspirem i mógł być w tamtym czasie jego jedynym źródłem pieniędzy. Możemy założyć, że adresat należał do wspomnianej wyżej grupy odbiorców poezji gejowskiej i był otwarty na zalotne wiersze starszego mężczyzny. W przeciwnym razie nie byłby otwarty na wiersze takie jak: 'A woman’s face with nature’s own hand painted,/Hast thou the master mistress of my passion …’

Więc dla tych, którzy chcą zaprzeczyć gejostwu Szekspira, istnieje jedna ostatnia luka. Sonety nie są pamiętnikami: nawet jeśli zostały napisane do prawdziwego Fair Youth, nie można założyć, że te wiersze są wiernym opisem prywatnych uczuć Szekspira. Mogą to być konwencjonalne pochlebstwa pod adresem człowieka, którego homoseksualizm Szekspir rozumiał, ale nie podzielał. Tego rodzaju udawane miłostki wobec przełożonego – gdy tym przełożonym była kobieta – były w XVI wieku czymś normalnym. Młodzi dworzanie nadal udawali erotyczną tęsknotę za królową Elżbietą aż do jej późnej starości.

Jednakże najprostszym wyjaśnieniem, tym, które najlepiej przestrzega zasady brzytwy Occama, jest to, że zarówno Szekspir, jak i Uczciwy Młodzieniec byli gejami lub bi, na tle płynnie seksualnego społeczeństwa, w którym takie rozróżnienia robiły mniejszą różnicę niż dzisiaj. To tłumaczyłoby, dlaczego pomysł na taki cykl sonetów przyszedłby Szekspirowi do głowy, podczas gdy nie przyszedł tysiącom innych poetów, a także jak mógł go tak w pełni zrealizować. Nie są to przecież ckliwe, ckliwe wiersze o pięknych rzymskich pastuszkach, ale intensywne, przemyślane, osobiste wiersze pisane do prawdziwej osoby, którą Szekspir znał. I nawet jeśli nigdy nie możemy być pewni, czy Szekspir był naprawdę zakochany w tym konkretnym mężczyźnie, a tym bardziej czy ta miłość została skonsumowana, wiemy, że sonety traktują miłość gejowską jako czystą, prawdziwą i absolutnie poważną. Wiemy, że już w latach dziewięćdziesiątych XV wieku Szekspir i przynajmniej niektórzy z jego otoczenia mogli dostrzec, że miłość jest miłością.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.