W sobotę, 14 marca, prezydent Trump ogłosił Narodowy Dzień Modlitwy, który miał być obchodzony następnego dnia. Z nagłówkami zdominowanymi przez koronawirusa i Amerykanami zajętymi przygotowaniami do zamknięcia szkół i społecznego dystansu wielu przegapiło oświadczenie prezydenta wzywające do modlitwy.
W naszych czasach największej potrzeby, Amerykanie zawsze zwracali się do modlitwy, aby pomóc nam przeprowadzić nas przez próby i okresy niepewności. Ponieważ nadal stawiamy czoła wyjątkowym wyzwaniom, jakie stawia przed nami pandemia koronawirusa, miliony Amerykanów nie są w stanie zgromadzić się w swoich kościołach, świątyniach, synagogach, meczetach i innych domach modlitwy. Ale w tym czasie nie możemy przestać prosić Boga o dodatkową mądrość, pocieszenie i siłę, i musimy szczególnie modlić się za tych, którzy ucierpieli lub stracili bliskich. Proszę was, abyście przyłączyli się do mnie w dniu modlitwy za wszystkich ludzi, którzy zostali dotknięci pandemią koronawirusa, i abyście modlili się o Bożą uzdrawiającą rękę dla narodu naszego Narodu.
Ale czy to jest właściwe, aby amerykański prezydent wzywał do modlitwy? Czy istnieje dla tego precedens?
Wzywanie narodu do zjednoczenia w modlitwie jest głęboko zakorzenione w amerykańskiej historii. Poprzedza ono nawet powstanie Republiki. Na przykład, trzy miesiące po brytyjskich atakach w Lexington i Concord, Kongres Kontynentalny wezwał do „Dnia Publicznego Upokorzenia, Postu i Modlitwy” z następującą intencją: „Abyśmy mogli zjednoczonymi sercami i głosami, bez skrępowania wyznać i ubolewać nad naszymi licznymi grzechami i ofiarować nasze wspólne błagania wszechmądremu, wszechmocnemu i miłosiernemu Dysponentowi wszystkich wydarzeń…” (20 lipca 1775 r.)
Jako dowódca Armii Kontynentalnej, Jerzy Waszyngton zachęcał swoich żołnierzy do udziału w zatwierdzonym przez Kongres dniu modlitwy w czwartek, 6 maja 1779 roku. Podobnie, różni prezydenci – wśród nich Waszyngton, Adams i Madison – wzywali do udziału w dniach modlitwy i dziękczynienia, nawiązując do starszych, kolonialnych tradycji dziękczynnych.
Podczas wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych Senat zażądał od prezydenta Lincolna wezwania do ustanowienia narodowego dnia modlitwy:
Whereas, the Senate of the United States, devoutly recognizing the Supreme Authority and just Government of Almighty God, in all the affairs of men and of nations, has, by a resolution, requested the President to designate and set apart a day for National prayer and humiliation.
Byliśmy odbiorcami najwspanialszych łask Nieba. Przez wiele lat byliśmy zachowani w pokoju i dobrobycie. Wzrastaliśmy w liczbach, bogactwie i potędze, jak żaden inny naród nigdy nie wzrastał. Ale zapomnieliśmy o Bogu…
Wypada więc, abyśmy uniżyli się przed obrażoną Mocą, wyznali nasze narodowe grzechy i modlili się o łaskę i przebaczenie.
Ta proklamacja z czasów wojny secesyjnej przedstawia kilka ważnych punktów na temat wartości modlitwy i solidnej religii. Po pierwsze, religia służy jako kontrola tyranii rządu. Państwo powinno być ograniczone do swojej wąskiej sfery wpływów. Lincoln i Senat zdawali sobie sprawę, że moralność oparta na religijnych przesłankach jest podstawą prawa i społeczeństwa. W przeciwnym razie istniała albo anarchia, albo narzucone przez rząd obowiązki. Zdawali sobie sprawę, że żyjemy w obiektywnie moralnym świecie i że jednostki i społeczeństwa mogą uczestniczyć w „aroganckich grzechach”, takich jak niewolnictwo. Naród amerykański potrzebował pokuty. Wreszcie rozpoznali, że prawdziwe dziękczynienie ma za swój właściwy przedmiot osobę, w tym przypadku Osobę Boską. Słuszne jest dziękczynienie Bogu za przeszłe błogosławieństwa.
Na przestrzeni lat było wiele narodowych dni modlitwy, częściowo dlatego, że Amerykanie są ludźmi religijnymi: ludźmi zmuszonymi przez swoją wiarę w Boga do oddawania czci, dzielenia się, troski i wychowywania następnych pokoleń w wierze. Ustanowienie federalnego święta Dziękczynienia powstało na podobnej zasadzie. Nie odnosi się to tylko do chrześcijan. W Stanach Zjednoczonych od dawna obowiązuje równość free exercise: prawo wszystkich wspólnot religijnych do swobodnego praktykowania swojej wiary bez przymusu rządowego.
Nasi najnowsi prezydenci podobnie uczestniczyli w modlitwie narodowej. W 2015 r., na przykład, przemówienie prezydenta Obamy na Narodowym Śniadaniu Modlitewnym jest powszechnie uznawane za jego obronę wolności religijnej:
Stany Zjednoczone są jednym z najbardziej religijnych krajów na świecie – o wiele bardziej religijnym niż większość zachodnich krajów rozwiniętych. A jednym z powodów jest to, że nasi założyciele mądrze przyjęli rozdział kościoła od państwa. Nasz rząd nie sponsoruje żadnej religii, ani nie naciska na nikogo, by praktykował konkretną wiarę, czy w ogóle jakąkolwiek wiarę. Rezultatem tego jest kultura, w której ludzie z różnych środowisk i o różnych przekonaniach mogą swobodnie i z dumą oddawać cześć Bogu, bez strachu czy przymusu – tak więc kiedy słuchasz Darrella opowiadającego o swojej podróży w wierze, wiesz, że jest ona prawdziwa. Wiesz, że nie mówi tego, bo to pomaga mu awansować, albo dlatego, że ktoś mu tak kazał. To jest z serca.
Tak nie jest w teokracjach, które ograniczają wybór wiary przez ludzi. Nie jest tak w autorytarnych rządach, które wywyższają indywidualnego przywódcę lub partię polityczną ponad ludzi, lub w niektórych przypadkach, ponad koncepcję samego Boga. Tak więc wolność wyznania jest wartością, którą będziemy nadal chronić tu w domu i bronić jej na całym świecie, a także wartością, której czujnie strzeżemy tu w Stanach Zjednoczonych.
Dużo więcej można by powiedzieć o historii modlitwy publicznej w Stanach Zjednoczonych, czy to zanoszonej przez przywódców, którzy uznają zależność człowieka od Boga, czy też prowadzonej przez poszczególnych obywateli i duchownych w imieniu swoich współobywateli. Modlitwa była częścią naszego narodowego dyskursu od czasów amerykańskiej wojny o niepodległość po Ruch Praw Obywatelskich. Tak więc, jest to odpowiednie dla prezydenta Trumpa w czasie kryzysu narodowego, aby wezwać do Narodowego Dnia Modlitwy i dla obywateli amerykańskich, aby skorzystać z ich podstawowego prawa do uczestnictwa.