Publius Cornelius Scipio Africanus uczył się sztuki wojennej na najtrudniejszym i najkrwawszym ze wszystkich forów – na polu bitwy przeciwko Hannibalowi. Jako siedemnastolatek podążył za swoim ojcem, rzymskim konsulem Publiuszem Korneliuszem Scypionem, do północnych Włoch na pierwsze starcie Rzymu z kartagińskim geniuszem wojskowym nad rzeką Ticinus. Choć była to pierwsza z wielu porażek Rzymu z rąk Hannibala, Scypion osobiście wyróżnił się, szarżując na przeważające siły kartagińskiej kawalerii, by ocalić życie ojca. W ciągu następnych trzech lat Scypion prawdopodobnie walczył w bitwach pod Trebią i nad jeziorem Trasimene, gdzie Hannibal unicestwił dwie kolejne armie rzymskie, i z pewnością był obecny przy największej klęsce Rzymu pod Kannami, gdzie około 60 000 Rzymian zginęło w ciągu jednego dnia walk.

Pod koniec tego strasznego dnia Scypion znalazł się pośród grupy ocalałych, którzy wyrąbali sobie drogę przez kartagińskie centrum i przegrupowali się kilka mil dalej w Canusium. Słysząc, że grupa młodych rzymskich patrycjuszy zamierza zdezerterować, 20-letni Scypion wtargnął na miejsce ich spotkania. Jeden po drugim zmusił wahających się do złożenia przysięgi, że nigdy nie opuszczą Rzymu. Następnie wymógł drugą przysięgę, że zabiją każdego, kto spróbuje porzucić imperium.

Scipio postąpił dokładnie tak, jak tego od niego oczekiwano. W obliczu porażki, od rzymskiego przywódcy nie oczekiwano ani chwalebnej śmierci wraz ze swoimi żołnierzami, ani rozważania kapitulacji. Zamiast tego, miał odtworzyć wszystkie siły, które udało się ocalić z fiaska i przygotować je do kolejnego wysiłku. Nie było wstydu w porażce, tylko w poddaniu się.

Po drugiej stronie Hannibal otrzymywał lekcję rzymskiej wytrwałości – taką, jaką powinien był przyswoić sobie jego ojciec podczas pierwszej wojny punickiej. Pomimo trzech kolejnych porażek z rąk Hannibala, Rzym nigdy nie rozważał poddania się ani wynegocjowania zakończenia drugiej wojny punickiej. Co więcej, choć armia Hannibala jeszcze przez kilkanaście lat szalała po Italii i miała wygrać jeszcze kilka dużych bitew, Rzym wykazał się strategiczną mądrością, wysyłając wiele ze swoich najlepszych legionów do walki na innych teatrach. Obecność rzymskich legionów w Macedonii i na Sycylii sprawiła na przykład, że Hannibal nie był w stanie czerpać z tych regionów zaopatrzenia ani posiłków. To właśnie z Hiszpanii Hannibal czerpał trzon swoich sił, dlatego Rzym skoncentrował tam swoje główne ataki zagraniczne. Gdyby legionom udało się oderwać Hiszpanię od Kartaginy, Hannibal zostałby odcięty od kopalń, które finansowały jego armię, oraz od najpewniejszego źródła świeżych żołnierzy.

Choć rzymskie armie czyniły stałe postępy w Hiszpanii przez pół tuzina lat po Kannach, strategia ta zakończyła się nagle w 211 roku p.n.e., gdy w przeddzień bitwy pod górną Baetis hiszpańscy sojusznicy Rzymu zdezerterowali i przeszli na stronę wroga. Przeważające siły Kartagińczyków niemal zmiotły z powierzchni ziemi armię rzymską, dowodzoną przez ojca Scypiona. Zarówno jego ojciec, jak i wuj zostali zabici. Resztki sił rzymskich zdołały utrzymać się na niewielkim skrawku ziemi w północno-wschodniej Hiszpanii.

W tym słabym okresie, rzymski senat wezwał zastępcę do dowodzenia zdemoralizowanymi siłami rzymskimi w Hiszpanii. Ponieważ Hiszpania znajdowała się poza głównym teatrem działań Hannibala, a Rzym nie mógł sobie pozwolić na wysłanie hiszpańskim legionom posiłków, żaden z rzymskich generałów nie zgłosił się do walki. W końcu senat zwołał zgromadzenie ludu, by wybrać prokonsula, który dostąpi tego „zaszczytu”. Jak relacjonuje Liwiusz, „spojrzeli na twarze swoich najwybitniejszych mężów… i gorzko pomrukiwali, że ich sprawy są w tak fatalnym stanie, że nikt nie odważył się objąć dowództwa w Hiszpanii”. Dostrzegając niepowtarzalną okazję, Scipio zgłosił się jako kandydat, chociaż w wieku 24 lat nie był oficjalnie wystarczająco stary, aby objąć to stanowisko. Pomimo wieku, został jednogłośnie wybrany.

Przybywając do północnej Hiszpanii w następnym roku, Scypion dowiedział się o trzech armiach Kartagińczyków działających w różnych regionach, z których każda była większa od jego własnej. Rzymska dyscyplina i zdolności taktyczne wciąż czyniły prawdopodobnym, że Scypion pokona każdą pojedynczą siłę przeciwnika. Ale to mogło wymagać tygodni starannych manewrów, podczas których jego przeciwnicy z pewnością odłożyliby na bok swoje osobiste różnice i połączyli siły. Scipio wpadł więc na pomysł uderzenia na Nową Kartaginę, główną bazę punicką w Hiszpanii.

Obrona Nowej Kartaginy (dzisiejsza Cartagena) była uważana za tak silną, że do pilnowania miasta pozostawiono tylko tysiąc punickich najemników. Najbliższe posiłki były oddalone o dwa tygodnie drogi. To była okazja do zdobycia, ale tylko pod warunkiem, że Scipio utrzyma swoje zamiary w tajemnicy. Spędzając zimę na przygotowaniach armii, Scypion podzielił się swoimi planami tylko z jednym zaufanym podwładnym, Laeliusem. Kiedy wczesną wiosną rozpoczął swoją kampanię, ani armia, ani jej wyżsi dowódcy nie mieli pojęcia o jego planach. Maszerując na południe 40 mil dziennie, 25 000 piechoty i 2 500 kawalerii Scypiona dotarło w mniej niż tydzień, by stawić czoła oszołomionym obrońcom miasta. Równocześnie Laelius przybył drogą morską z 35 rzymskimi galerami wojennymi, by zablokować port.

Niedaleko od murów miasta armia Scypiona zatrzymała się i zaczęła kopać umocniony obóz. Podczas gdy Rzymianie kopali, Kartagińczycy obsadzili mury i pośpiesznie uzbroili 2 000 obywateli jako posiłki. Nowa Kartagina była naturalnym punktem oporu, otoczonym z trzech stron wodą, ale obrońcy wiedzieli, że potrzebują czasu na przygotowania. Aby grać na zwłokę, wyruszyli z 2 000 ludzi, by zakłócić rzymskie przygotowania. Odmawiając stawienia czoła atakowi Kartagińczyków, Scypion wycofał swoje pikiety, by zwabić obrońców bliżej swojego obozu. Jego zamiarem było odizolowanie najlepszych wojowników Kartagińczyków z dala od schronienia w bramach miasta.

Scipio stawił czoła początkowej szarży z mniej doświadczonymi żołnierzami, ale stale zasilał rezerwę, aby zapewnić sobie świeże oddziały na linii frontu. W końcu konsul wysłał do akcji Triarii (zaprawionych w bojach ludzi z trzeciej linii). To okazało się zbyt wiele dla Kartagińczyków, którzy rzucili się do ucieczki. Rzymianie ruszyli w pościg i prawie sforsowali bramy, zanim udało się je zamknąć. Naciskając na atak, legioniści zaczęli wspinać się na mury, ale obrońcy udaremniali każdy atak. Po południu Scypion rozkazał wyczerpanym żołnierzom wrócić do obozu, by się zregenerować. Kartagińczycy byli początkowo podekscytowani, ale gdy zapadł zmierzch, ich radość zmieniła się w przerażenie, gdy legiony znów ruszyły do przodu. Nadszedł czas na mistrzowskie posunięcie Scipio: Dowiedział się, że odpływ obniżył poziom wody w lagunie na północ od miasta, czyniąc ją możliwą do sforsowania. Gdy jego główne siły rozpoczęły szturm, konsul wysłał 500 wybranych ludzi, by przemaszerowali przez lagunę i zaatakowali niebroniony odcinek muru. W tym czasie obrońcy byli już pod silną presją, by odeprzeć frontalne natarcie. Wybrana 500-osobowa grupa przeskoczyła mur niezauważona i szybko dotarła do głównej bramy, gdy legioniści na zewnątrz zaczęli rozbijać ją ciężkimi toporami. Atakowani zarówno od przodu, jak i od tyłu, obrońcy spanikowali i Nowa Kartagina upadła.

Już tydzień po rozpoczęciu swojej pierwszej kampanii wojskowej Scypion naruszył równowagę sił w Hiszpanii. Pozbawił Kartagińczyków ich głównej bazy zaopatrzeniowej, zdobył prawie 20 wojennych galer i był w posiadaniu dużej części skarbu Kartaginy. Co równie ważne, odzyskał ponad 300 szlachetnych zakładników, których Kartagińczycy wzięli z najpotężniejszych plemion Hiszpanii jako gwarancję dobrego zachowania. Pomimo faktu, że wielu z tych zakładników pochodziło z plemion, które zdradziły jego ojca, Scypion potraktował ich honorowo i pozwolił im wrócić do domu. Ta odrobina mądrości, w połączeniu z udowodnioną zdolnością Scypiona do zwycięstwa, przyciągnęła do rzymskiego obozu więcej hiszpańskich sojuszników. Scypion wykorzystywał ich, ale nigdy nie był tak głupi, by im zaufać.

Po umocnieniu swojej pozycji w Nowej Kartaginie Scypion poprowadził swoje legiony przeciwko armii kartagińskiej pod wodzą brata Hannibala, Hasdrubala, odnosząc niewielkie zwycięstwo w bitwie pod Baecula w 208 r. p.n.e. Albo w wyniku tej bitwy, albo zgodnie z wcześniejszym planem, Hasdrubal wkrótce opuścił Hiszpanię i pomaszerował do Italii, by wesprzeć brata. Kartagińczycy dotarli do Italii, ale zostali zniszczeni przez wojska rzymskie dowodzone przez konsula Nerona. Hannibal dowiedział się, że jego posiłki zostały zniszczone, gdy głowa jego brata została przerzucona przez ścianę jego obozu.

Z powrotem w Hiszpanii Scypion miał do pokonania tylko dwie armie, choć teraz miały one połączone siły. W 206 roku p.n.e., z około 45 000 ludzi – mniej niż połowa z nich to dobrze zdyscyplinowani legioniści – Scypion pomaszerował przeciwko punickiej armii prawie dwukrotnie większej, dowodzonej przez innego Hasdrubala i innego z braci Hannibala, Mago. Armie spotkały się w pobliżu Ilipy, na północ od Sewilli. Przez kilka następnych dni przeciwnicy oceniali się nawzajem. Na każdą z tych demonstracji Scypion wystawiał swoje najlepsze oddziały, dwa legiony i łacińskich sprzymierzeńców, w centrum, podczas gdy jego hiszpańscy sojusznicy trzymali się na flankach. Aby dorównać Rzymianom, kartagińscy dowódcy umieścili swoje najlepsze afrykańskie oddziały w centrum, a swoich hiszpańskich sojuszników na flankach. Po kilku dniach takich wstępnych ruchów, Scipio nagle odwrócił swoją formację, umieszczając legion na każdej flance, a Hiszpanów w centrum. Zanim Hasdrubal i Mago zdążyli dostosować swoje linie, legiony zaczęły posuwać się naprzód, podczas gdy Scipio powstrzymywał swoich hiszpańskich sojuszników. Zamiast poruszać się w typowym szyku liniowym, Scypion ruszył w kolumnach, co pozwoliło mu zmniejszyć dystans do Kartagińczyków z niesłychaną prędkością. W ostatniej chwili legiony ustawiły się w szeregu i uderzyły na flankę Kartagińczyków. Hiszpanie wkrótce się złamali i uciekli w bezpieczne miejsce.

Przez cały ten decydujący etap bitwy Hasdrubal nie był w stanie manewrować swoim centrum, by pomóc swoim flankom, ponieważ hiszpańscy sojusznicy Scypiona wciąż zagrażali jego frontowi. Ich flanki zostały ostatecznie rozgromione, a zwykle niezawodni afrykańscy najemnicy w centrum również uciekli do obozu. Tej nocy hiszpańscy sprzymierzeńcy Hasdrubala zdezerterowali. To, co pozostało z armii kartagińskiej, próbowało uciec w ciemnościach podczas burzy, ale zostało zmiażdżone przez rzymskich prześladowców. Po gorzkiej walce politycznej z zazdrosnymi rywalami uzyskał zgodę na poprowadzenie rzymskiej armii do Afryki i zaatakowanie bazy kartagińskiej potęgi. Pozwolenie zostało jednak udzielone tylko niechętnie, a senat odmówił mu zgody na rekrutację do wyprawy, ograniczając jego siły do dwóch legionów znajdujących się już na Sycylii. Nie mogli jednak powstrzymać Scypiona przed zwerbowaniem chętnych ochotników. Według starożytnych historyków, przybyli oni, ponieważ „walka pod tak odważnym i walecznym kapitanem jak Scypion była przygodą, którą wszyscy dobrzy żołnierze witali z radością”. Można jednak podejrzewać, że obietnica bogatych łupów była co najmniej tak samo atrakcyjna.

Pozwalając mu na wzięcie legionów V i VI, senat nie sądził, że wyświadcza Scypionowi przysługę. Legiony te składały się z niedobitków z Cannae. Po tej klęsce, pokonani żołnierze zostali wysłani na wygnanie – degradacja w bezpośrednim kontraście do pochwały, jaką senat obdarzył ocalałych z Cannae szlachetnie urodzonych. Ci ludzie bardzo odczuwali plamę hańby i co roku prosili senat o pozwolenie na powrót do Rzymu i udowodnienie swego męstwa w walce z Hannibalem. Zostali zignorowani.

Scipio rozumiał takich ludzi i ich pragnienie odkupienia. Dla niego nie byli oni po prostu przegranymi z Cannae. Byli ludźmi, którzy dzięki ciężkiej walce wyrąbali sobie drogę przez okrążoną armię i ponownie uformowali się, by chronić Republikę. Pochwalił ich i uhonorował ich służbę, a oni z kolei oddali mu się bez reszty. Wokół tego trzonu zaprawionych w boju weteranów Scypion spędził rok, szkoląc ochotników i przygotowując logistykę wymaganą do wsparcia inwazji na rodzinne terytoria Kartaginy.

W 204 roku p.n.e. siły Scypiona popłynęły do Afryki Północnej i obległy kartagińską twierdzę Utica. Obrońcy trzymali się mocno, a ich opór napędzała obietnica dużej kartagińskiej armii odsieczy. Z czasem Kartagina zdołała zebrać duże siły pod wspólnym dowództwem Hasdrubala i miejscowego króla Syfaksa, który wcześniej poparł Scypiona. Pomimo przytłaczającej przewagi militarnej, Hasdrubal nie był jednak skłonny do ataku, być może pamiętając o laniu, jakie otrzymał pod Ilipą.

Scipio w pełni wykorzystał niezdecydowanie kartagińskiego generała i zaproponował rozmowy pokojowe, które zostały ochoczo przyjęte. W ciągu następnych kilku dni rzymscy emisariusze, w towarzystwie swoich niewolników, przedostawali się do obozów obu wrogów. Podczas gdy emisariusze prowadzili negocjacje, niewolnicy – a właściwie rzymscy centurioni – obeszli obóz, notując jego układ i dzieła obronne. Aby utrzymać iluzję, że ci szpiedzy byli w rzeczywistości niewolnikami, kilku z nich poddało się publicznym biczom za to, że zabłąkali się bez pozwolenia.

Ich znajomość obozu wroga ośmieliła Scypiona do przeprowadzenia najbardziej niebezpiecznej z operacji – nocnego szturmu na ufortyfikowaną pozycję wroga. Konsul miał się przekonać, czy jego wiara w zhańbione legiony była chybiona. Nie zawiodły.

W ciągu jednej nocy brutalności armia Scypiona zmasakrowała ponad 40 000 wrogów (dwa razy więcej niż ich własnych), a resztę wysłała do ucieczki. Niewiarygodne, że Hasdrubal zdołał zebrać kolejną armię w ciągu zaledwie miesiąca i ponownie pomaszerował, by zmierzyć się ze Scypionem. Ale żadna armia tak pospiesznie zebrana i zorganizowana nie mogła się równać ze zdyscyplinowanymi w boju legionami, które szybko rozprawiły się z nową armią. W obliczu tych podwójnych klęsk i braku armii w Afryce Północnej, która mogłaby przeciwstawić się Scypionowi, Kartagina została zmuszona do wycofania Hannibala z Italii. Praktycznie rzecz biorąc, Rzym wygrał drugą wojnę punicką. Ale do stoczenia pozostała jeszcze jedna wielka bitwa.

Pod Zamą, w 202 roku p.n.e., Scypion i Hannibal w końcu spotkali się na polu bitwy. Każdy z nich miał do dyspozycji około 40 000 ludzi, ale – inaczej niż pod Kannami – tym razem Rzymianie mieli lepszą jazdę konną, dzięki królowi Masynissie, który przerzucił swoją wspaniałą numidyjską kawalerię z orbity Kartagińczyków na stronę Rzymian. Scypion, podobnie jak Hannibal, ustawił kawalerię na flankach, a swoją piechotę zorganizował w trzy linie. Ale Scypion dokonał też poważnej zmiany taktycznej w standardowej formacji rzymskiej, rozdzielając swoje manipuły, otwierając szerokie pasy przez swoje linie.

Po kilku początkowych potyczkach Hannibal wysłał naprzód swoje 80 słoni bojowych. Była to jednak inna armia rzymska niż ta, z którą zmierzył się pod Kannami – twardsza i bardziej zdyscyplinowana, dowodzona przez ludzi przyzwyczajonych do taktyki Hannibala. Stojąc przed wyborem: wbić się w ciężko uzbrojonych legionistów lub przebiec bez przeszkód przez luki w ich formacjach, większość słoni wybrała drogę najmniejszego oporu i przeszła bez szwanku przez rzymską armię. Inne, przestraszone wybuchami zmasowanych rzymskich trębaczy, rozjechały własną kawalerię.

Widać chaos, Laelius i Masynissa wzięli kawalerię na każdą flankę i zaszarżowali na jeźdźców kartagińskich. Jeźdźcy ci szybko się wycofali, a kawaleria rzymska i numidyjska ruszyła za nimi w pościg. Gdy kawaleria odjechała, legiony uderzyły na główną linię Kartagińczyków, mocno naciskając na najemników, aż ci odwrócili się, by uciec. Druga linia nie chciała jednak złamać szyku i gdy Rzymianie kontynuowali natarcie, Kartagińczycy zaczęli walczyć między sobą. Ostatecznie ludzie z drugiej linii również się złamali i uciekli na tyły, gdzie spotkali się z podobnym przyjęciem ze strony trzeciej linii.

Kiedy pokonane dwie pierwsze linie omijały krańce końcowej linii Hannibala, Scipio przywołał swoje oddziały na odległość strzału z łuku do Kartagińczyków. Przed nimi stali doświadczeni weterani Hannibala, wypoczęci, nieokrzesani i w liczbie niemal równej jego własnej. Scipio, zamiast zastąpić wyczerpanych legionistów w swoich czołowych szeregach, przeformował ich w zwartą formację i przesunął Triarii na każdą flankę, zamierzając zachodzić na linię wroga. Dając świadectwo rzymskiej dyscyplinie, legiony szybko wykonały te skomplikowane manewry w obliczu niepokonanego wroga.

Dając krótki oddech, Rzymianie ruszyli naprzód w przyspieszonym tempie, aż po około 20 krokach wypuścili w powietrze swoje włócznie i dobyli krótkich mieczy. Posuwali się naprzód w pośpiechu, tysiące krzyczących Rzymian rzuciło się na linię Kartagińczyków. Przez długie minuty sprawa pozostawała wątpliwa, aż w kulminacyjnym momencie na pole bitwy powróciła rzymska i numidyjska kawaleria i zaszła Kartagińczyków od tyłu. Mając kawalerię na tyłach, a Triarii załamali swoje flanki, weterani Hannibala w końcu zrobili rzecz niewyobrażalną – złamali się.

Choć sam Hannibal uciekł, jego armia została stracona, a potęga militarna Kartaginy złamana. Rzym był teraz niekwestionowanym panem zachodniej części Morza Śródziemnego. Zwycięstwa Scypiona przyniosły mu ogromne poparcie społeczne, ale także licznych wrogów, zazdrosnych o jego popularność. Choć później towarzyszył bratu w wojnie podjazdowej w Azji Mniejszej, nigdy już nie udało mu się zdobyć realnej władzy w Rzymie. Pod ciągłymi atakami prawnymi ostatecznie udał się na gorzką emeryturę, umierając w młodym wieku.

To, jak Rzym potraktował swego najbardziej zwycięskiego generała, nie umknęło takim przyszłym skutecznym dowódcom jak Mariusz, Sulla i Cezar. Dla nich nadrzędną lekcją upadku Scipio z łaski było to, że jeśli chcesz rządzić, musisz wrócić do domu ze swoimi legionami.

Do dalszej lektury James Lacey poleca: Scipio Africanus: Greater Than Napoleon, autorstwa B.H. Liddell Hart.

Ten artykuł Jamesa Lacey’a został pierwotnie opublikowany w numerze lipiec/sierpień 2007 Military History Magazine. Aby uzyskać więcej wspaniałych artykułów, zaprenumeruj magazyn Military History już dziś!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.