Jim Barrett stoi obok platformy wiertniczej na swojej farmie w Bradford County, Pa. Oskarża on Chesapeake Energy o oszukanie go z pieniędzy z tytułu opłat licencyjnych. Marie Cusick/StateImpact Pennsylvania hide caption

toggle caption

Marie Cusick/StateImpact Pennsylvania

Jim Barrett stoi obok platformy wiertniczej na swojej farmie w Bradford County, Pa. Oskarża Chesapeake Energy o oszukanie go z pieniędzy z tytułu opłat licencyjnych.

Marie Cusick/StateImpact Pennsylvania

Stany Zjednoczone są jednym z zaledwie kilku krajów na świecie, które pozwalają osobom prywatnym na posiadanie minerałów znajdujących się pod ich ziemią, a polityka ta sięga czasów Ojców Założycieli, którzy dążyli do przedkładania interesów prywatnych nad interesy Korony Brytyjskiej. Ta finansowa zachęta do nowych odwiertów w znacznym stopniu wyjaśnia boom na gaz ziemny w tym kraju. National Association of Royalty Owners szacuje, że około 12 milionów amerykańskich właścicieli ziemskich otrzymuje tantiemy za eksploatację ropy, gazu i innych zasobów mineralnych znajdujących się pod ich własnością.

Ale w miarę jak produkcja amerykańska osiąga rekordowe poziomy – ostatnio przekroczyła poprzedni najwyższy punkt w 1970 roku – skomplikowana sieć praw i orzeczeń sądowych rozwija się nad tym, jak te opłaty licencyjne są dystrybuowane. Powoduje to ogromne różnice w tym, ile pieniędzy faktycznie otrzymują właściciele nieruchomości i wywołuje szereg procesów sądowych, w których oskarża się firmy energetyczne o oszukiwanie ich.

Bajka o dwóch właścicielach minerałów

Ta dysproporcja rozgrywa się w bogatej w gaz Pensylwanii w łupkach Marcellus.

Kiedy firmy zajmujące się wydobyciem gazu ziemnego zwróciły się do Charliego Clarka i Jima Barretta, dwóch rolników mieszkających w sąsiednich hrabstwach, obaj zdecydowali się pozwolić im na wiercenia.

Clark mówi, że czuł się jakby „wygrał na loterii” i jest wdzięczny każdego dnia za dwa odwierty gazowe wykonane na jego farmie mlecznej. Szacuje, że otrzymuje około 10 000 dolarów miesięcznie w postaci opłat za gaz.

„Oto co zrobiliśmy z naszymi pieniędzmi za gaz”, mówi Clark, stojąc w swojej nowej oborze wypełnionej krowami. „Ta obora kosztowała 40 000 dolarów, a my mogliśmy ją zbudować z naszej kieszeni.”

Gdy dorastał w wiejskim Susquehanna County w północno-wschodnim zakątku Pensylwanii, jego rodzina skąpiła i oszczędzała, aby kupić podstawowe rzeczy, takie jak nowe buty.

Teraz, odkąd platformy wiertnicze wjechały do miasta, a on zaczął otrzymywać czeki z opłatami, Clark ma nowe poczucie bezpieczeństwa finansowego.

„Żyjemy jak dawniej, ale bez stresu” – mówi Clark. „Rachunki są zapłacone. Twoje dziecko musi iść do college’u? Nie ma problemu.”

On jest dobrym przykładem tego, kiedy proces tantiem działa. Wygląda to tak: Firmy gazowe i właściciele gruntów podpisują umowę dzierżawy przed rozpoczęciem wiercenia. Tantiema to pieniądze płacone właścicielowi kopalin, takiemu jak Clark, za prawo do korzystania z jego zasobów. Jest ona wynegocjowana jako pewien procent przychodów ze sprzedaży gazu.

Clark jest dzierżawiony firmie o nazwie Chief Oil and Gas. Firma dostaje gaz, którego potrzebuje, a Clark dostaje wynagrodzenie. Ale wie, że inni ludzie z podobnymi odwiertami gazowymi tracą pieniądze.

„Każdego dnia dziękuję Bogu, że stało się to tutaj”, mówi, a nie kilka mil na zachód.

Farmer mleczarski Charlie Clark kupił nową prasę do siana za opłaty licencyjne, które otrzymał z wydobycia gazu ziemnego na swojej ziemi. Marie Cusick/StateImpact Pennsylvania hide caption

toggle caption

Marie Cusick/StateImpact Pennsylvania

Mleczarz Charlie Clark kupił nową prasę do siana za tantiemy, które otrzymał z wydobycia gazu ziemnego na swojej ziemi.

Marie Cusick/StateImpact Pennsylvania

Striking out

Tam właśnie mieszka Jim Barrett, około 40 mil dalej w hrabstwie Bradford, na czymś, co opisuje jako „całkiem typową górską farmę.”

Podobnie jak Clark, jest wdzięczny za wiercenia.

„To utrzymało hrabstwo Bradford przy życiu”, mówi. Mówi, że gdyby nie przemysł gazowy, jego społeczność „byłaby miastem duchów w 2008 lub 2010 roku” po Wielkiej Recesji.

Ale dla Barretta, boom gazowy nie wyszedł tak, jak miał nadzieję.

Mówi, że Chesapeake Energy, która obsługuje cztery studnie na jego farmie, okrada go, a on dołączył do pozwu zbiorowego przeciwko firmie. Chesapeake, która odmówiła komentarza do tej historii, broni się przed pozwami w co najmniej siedmiu stanach za rzekome zaniżanie opłat licencyjnych.

Według obliczeń Barretta, Chesapeake jest mu winna setki tysięcy dolarów za gaz, który wypompowała z jego farmy. Firma powiedziała w przeszłości, że jest zobowiązana do współpracy z właścicielami praw autorskich, aby odpowiedzieć na pytania.

Clark i Barrett mogli zacząć z podobnymi nadziejami, ale ich różne doświadczenia pokazują, jak trudne może być dla właścicieli ziemskich poruszanie się po biznesie gazowym i jak trudno jest uzyskać rezolucje.

Dlaczego ta rozbieżność?

Wielka część kontrowersji wokół pieniędzy z opłat licencyjnych sprowadza się do koncepcji znanej jako koszty poprodukcyjne: wydatki na przenoszenie i obróbkę gazu przez sieć rurociągów. Aby pokryć te koszty, firmy wiertnicze mogą dokonywać potrąceń z kontroli opłat licencyjnych.

Niektórzy właściciele ziemscy zgadzają się na to, podczas gdy inni negocjują dzierżawę, która tego zabrania, mówi adwokat John McFarland, który reprezentuje właścicieli ziemskich w teksańskiej firmie prawniczej Graves, Dougherty, Hearon i Moody. Wielu innych podpisuje umowy leasingowe, które w ogóle tego nie uwzględniają. McFarland mówi, że nawet jeśli ewentualne odliczenia są uwzględnione, język umowy może być niejasny. To pozostawia miejsce dla firmy gazowej na odliczenia, nawet jeśli właściciel ziemi się temu sprzeciwi.

Spory o koszty poprodukcyjne pojawiły się w całym kraju, ponieważ produkcja ropy i gazu gwałtownie wzrosła, w wyniku nowych technologii wiercenia poziomego i szczelinowania, które pozwalają wiertaczom dostać się do skał łupkowych.

Do 2014 roku Stany Zjednoczone produkowały tyle ropy i gazu, że doprowadziło to do globalnej nadpodaży. To wtedy skargi dotyczące tych odliczeń naprawdę zaczęły się pojawiać, mówi Gary Preszler, wiceprezes Krajowego Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości (National Association of Royalty Owners Board.

Wiele stanów produkujących energię przyjęło cios podczas spowolnienia gospodarczego, ponieważ firmy zbankrutowały, pracownicy zostali zwolnieni, a wpływy z podatków pobieranych od ropy i gazu spadły. W większości z nich, takich jak Północna Dakota, gdzie mieszka Preszler, studnie produkują zarówno ropę, jak i gaz. Kiedy ceny spadły, ropa nagle przestała być warta tego, co kiedyś, mówi Preszler, ale gaz nadal musiał być transportowany i uzdatniany, a ten koszt pozostał niezmienny.

„To wtedy ludzie zobaczyli, że ich czeki zostały znacznie zmniejszone”, mówi. Niektórzy otrzymali nawet oświadczenia z ujemnym saldem, co oznaczało, że nie otrzymają więcej tantiem, dopóki saldo nie stanie się znowu dodatnie.

W Pensylwanii studnie produkują głównie gaz, więc właściciele ziemscy, tacy jak Barrett, od razu zauważyli, kiedy firmy dokonały dużych, niewyjaśnionych cięć. Niektórzy właściciele ziemscy z Pensylwanii od lat narzekają na wygórowane odliczenia. Jednak wielu z nich nigdy nie ma powodów do narzekań. Clark, na przykład, mówi, że czuje, że jego potrącenia są rozsądne.

Maszyna orzeczeń sądowych, zarzuty oszukiwania

Przez lata niektórzy właściciele ziemscy pozywali, gdy czuli, że są oszukiwani. Doprowadziło to do powstania mozaiki orzeczeń sądowych w wielu stanach, określających sposób, w jaki interpretowane są umowy dzierżawy.

Niektórzy właściciele ziemscy zatrudniają prawnika, aby wynegocjować dzierżawę z wyraźnym językiem, który zabrania odliczeń lub dokładnie określa, które koszty mogą być wyjęte. Im większy udział ma dana osoba w odwiercie, tym większą ma siłę przetargową, aby wynegocjować dzierżawę, która działa na jej korzyść, mówi profesor prawa Uniwersytetu Teksańskiego Owen Anderson.

Ale nie wszyscy idą tą drogą.

„Jak to się często zdarza, ci właściciele ziemscy i właściciele kopalin podpisują te umowy dzierżawy, które oferuje firma, bez negocjowania warunków i bez uzyskania porady prawnej”, mówi Anderson.

Później, jeśli uważają, że nie otrzymują uczciwej zapłaty, ich opcje są niewielkie. Mogą zatrudnić eksperta do audytu ich tantiem i iść do sądu, ale niektórzy nie mogą sobie na to pozwolić.

Preszler mówi, że lepszą opcją jest zapobieganie właścicielom ziemi od podpisywania złych umów leasingowych.

„Jest o wiele łatwiej spróbować uzyskać warunki prawidłowo wykonane na pierwszym końcu, niż próbować zarządzać i naprawić problem później”, mówi. Jego grupa opracowuje seminarium, aby lepiej edukować właścicieli ziemskich.

W Pensylwanii, kilkudziesięcioletnie prawo gwarantuje minimalną opłatę licencyjną w wysokości 12,5 procent. Ale stanowy Sąd Najwyższy orzekł, że odliczenia nadal mogą być brane, nawet jeśli wcinają się w tę stawkę. Przez cztery lata właściciele kopalin naciskali, aby tak się nie stało, ale jak dotąd Legislatura nie przyjęła ustawy.

To inna historia w Zachodniej Wirginii, gdzie właściciele tantiem właśnie zaliczyli zwycięstwo. Ustawodawcy wkroczyli do akcji po tym, jak stanowy Sąd Najwyższy stanął po stronie firm energetycznych w sprawie z zeszłego roku. Teraz gubernator podpisał nowe prawo zabraniające firmom gazowym i naftowym odliczania wydatków poprodukcyjnych w niektórych rodzajach dzierżaw.

Międzyczasie, pozwy są odtwarzane w kilku stanach, w tym jeden wniesiony przez prokuratora generalnego Pensylwanii oskarżając kilka firm gazowych o usztywnienie tysięcy właścicieli ziemskich obiecując pieniądze tantiem, które nigdy nie zostały wypłacone. Jak dotąd, nie zgodził się on na ofertę Chesapeake Energy, by uregulować swoje sprawy dotyczące opłat licencyjnych w tym stanie za 30 milionów dolarów.

Powracając na swoją farmę w Susquehanna County, Clark mówi, że mimo iż jest zadowolony ze swoich opłat za gaz, uważa, że prawo powinno zapewnić, że wszyscy otrzymują sprawiedliwą zapłatę.

„Chyba naprawdę nie rozumiem, dlaczego rząd nie wkroczył i nie zrobił trochę więcej, bo to byłoby korzystne również dla nich”, mówi. „Każde dodatkowe pieniądze, które byśmy dostali, byłyby opodatkowane.”

Na terenie hrabstwa Bradford, Barrett chce po prostu chronić dziedzictwo swojej rodziny. „Każdy rolnik powiedziałby, że chce, aby jego farma trwała dalej” – mówi.

Ziemia Barretta została przekazana przez jego pradziadka, a on ma nadzieję przekazać ją swoim wnukom. Ale bez pieniędzy z opłat licencyjnych, których oczekiwał, on i jego żona mogą być zmuszeni do sprzedaży gospodarstwa na emeryturę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.