Wydanie dziecka na świat jest niesamowitym doświadczeniem. W moim przypadku nie tylko ja i mój mąż stworzyliśmy nowe życie – nasz syn Lukas uratował moje.
W styczniu 2008 roku, zaledwie 1 dzień przed terminem porodu, mój położnik zbadał mnie pod kątem wczesnych oznak porodu i znalazł nieprawidłowości w mojej szyjce macicy. Wkrótce potem dowiedziałam się, że mam raka szyjki macicy. Początkowo bałam się o swoje życie. Myślałam z przerażeniem: „Czy ja umrę?”. Ale potem dopadła mnie jeszcze bardziej niepokojąca obawa: „Czy moje nienarodzone dziecko też będzie miało raka?”. Na szczęście Lukas urodził się zdrowy, a poród odbył się przez cesarskie cięcie. Natychmiast po tym, jak zobaczyłam moje dziecko, poddano mnie znieczuleniu ogólnemu i wykonano radykalną histerektomię. Od tego czasu dr Concepcion Diaz-Arrastia, mój ginekolog onkolog z Texas Children’s Pavilion for Women, prowadzi mnie w walce z rakiem szyjki macicy. Po mojej operacji odkryliśmy, że mój rak się rozprzestrzenił, więc zastosowano liczne dawki chemioterapii i naświetlania. Na szczęście rak zmniejszył się, a w końcu zniknął. Wróciłam do pracy, a moje życie odzyskało normalność. Nie wiedziałam, że to była dopiero pierwsza bitwa. Po 15 miesiącach remisji poczułam guzek na szyi. Okazało się, że rak szyjki macicy rozprzestrzenił się na 3 węzły chłonne w mojej piersi, więc musiałam ponownie poddać się chemioterapii i naświetlaniom. Ta druga runda leczenia była o wiele gorsza, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Powiedzenie moim dzieciom, że mój rak powrócił było druzgocące. Czułam też, że moje szanse na przeżycie po raz drugi są nikłe. Mój mąż John był przerażony, ale pozostał silny dla całej rodziny. Ja również starałam się być silna, pozwalając sobie na załamania tylko w nocy, kiedy wszyscy już spali. Byłam nie tylko smutna, byłam zła, głównie z powodu czasu, który traciłam z moimi dziećmi. Byłam tak słaba po chemio- i radioterapii, że musiałam pozwolić krewnym wychowywać Lukasa. Pamiętam, że zastanawiałam się, czy moje dziecko będzie dorastać bez matki.
Zaczęłam chodzić na chemioterapię co tydzień, a następnie, zgodnie z zaleceniem dr Arrastia, przeszłam kolejną, silniejszą dawkę promieniowania. Ta dawka pozostawiła mnie z poparzeniami drugiego stopnia i ograniczonym ruchem w lewym ramieniu. Po tej rundzie leczenia nadszedł czas na przerwę
.
Podczas mojej przerwy w leczeniu zabraliśmy nasze dzieci do Disney World. To była okazja dla mnie, aby uwolnić stres i skupić się na czymś zabawnym, ale to również dało mi szansę na pożegnanie. Pamiętam, jak ostatniej nocy napisałam na Facebooku: „Chciałabym móc zostać dłużej w tym świecie fantazji”. Ale wiedziałam, że muszę wrócić do rzeczywistości. Moja terapia rozpoczęła się ponownie na początku lipca. Dwa miesiące później, rutynowa kontrola okazała się być czymś zupełnie innym niż zwykła. Zawsze będę pamiętać, jak dr Arrastia powiedział do mnie: „To jest jeden piękny skan zwierzęcia”. To było jasne! Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłem wolny od raka. We wrześniu minęły 2 lata remisji. Od tego czasu moja walka z rakiem spowodowała poważną zmianę w moich priorytetach. Kiedyś kierowałam się karierą, teraz skupiam się na nadrabianiu straconego czasu z moimi dziećmi. Skupiam się również na prowadzeniu zdrowego, w miarę bezstresowego życia, aby utrzymać remisję. Finanse rodziny są czasem napięte, ponieważ nie wróciłam do pracy. Mimo to, nigdy nie wróciłabym do czasów, kiedy praca odrywała mnie od dzieci. Jestem szczęśliwa, że wciąż tu jestem i nigdy nie wezmę za pewnik tej drugiej szansy na życie.
Radzę mojej córce i innym kobietom, aby nie popełniły błędu, który ja popełniłam. Zanim dowiedziałam się, że mam raka szyjki macicy, od ponad 3 lat nie miałam wymazu z papki. Gdybym nie była w ciąży, kto wie, jak zaawansowany byłby rak przed moją kolejną wizytą u lekarza? Teraz podkreślam znaczenie corocznych badań lekarskich, jak również regularnych badań fizykalnych. Lekcja, którą wyniosłam z mojego doświadczenia jest taka, że zawsze należy traktować swoje zdrowie poważnie. Nigdy nie powinniśmy bać się lekarzy, a już na pewno nie powinniśmy lekceważyć naszego zdrowia z powodu trudności finansowych. Wizyta prenatalna uratowała mi życie, tak jak rutynowe badanie lekarskie może 1 dzień uratować Twoje
!
.