While Budden chce 2 Chainz dla jego potencjalnego związku, raper jest właściwie automatycznie uprawniony do członkostwa w SAG-AFTRA poprzez jego kontrakt z główną wytwórnią – tak jak każdy inny, kto podpisuje kontrakt z Universal, Sony lub Warner Music Group. Co więcej, nawet jeśli 2 Chainz nie jest członkiem związku, jego wytwórnia i tak wpłaca 12,75% zarobków brutto z jego muzyki na związkowy fundusz opieki zdrowotnej i emerytalnej. Przedstawiciel rapera odmówił komentarza na temat jego statusu związkowego.
Popularne na Rolling Stone
To wyraźnie stanowi wyzwanie dla SAG-AFTRA (i AFM, jak również). Dla tych organizacji kluczowe jest wykorzystanie rosnącej wojowniczości ich potencjalnych członków. Jednakże, ci potencjalni członkowie mają ogólny brak wiedzy o swoich związkach – jak do nich przystąpić, co to znaczy i dlaczego może mieć znaczenie. SAG-AFTRA i AFM muszą szybko zlikwidować lukę w świadomości, jeśli mają nadzieję skorzystać z ponownego zainteresowania prawami twórców i odegrać główną rolę w kształtowaniu muzycznego krajobrazu XXI wieku.
„Większość artystów nie zdaje sobie sprawy, że właśnie spędziliśmy miesiące na negocjowaniu kontraktu, który doda miliony dolarów do ich dolnej linii każdego roku,” przyznaje David White, dyrektor wykonawczy SAG-AFTRA. „Większość artystów nie zdaje sobie sprawy, że współpracujemy bezpośrednio z SoundExchange i innymi grupami, aby upewnić się, że jurysdykcje na całym świecie odpowiednio płacą artystom. Mamy drogę do przebycia, aby upewnić się, że jesteśmy na szczycie umysłów z rzeczywistymi artystami.”
Wszystkie wytwórnie płytowe powinny zacząć pozwalać artystom na posiadanie własności lub będziesz postrzegany jako pan niewolników! Niech to będzie równe dla obu stron, zarówno dla tych, którzy wykładają pieniądze, jak i dla twórcy!!! Is even too much?
– Meek Mill (@MeekMill) February 20, 2019
Być sprawiedliwym, każdy wskaźnik top-of-mind związku ucierpiał w ciągu ostatniego półwiecza. W latach 50. ponad jedna trzecia amerykańskiej siły roboczej była zrzeszona w związkach zawodowych. Dzięki przedłużającej się wojnie z pracą, ta liczba spadła do historycznego minimum – mniej więcej jeden na dziesięciu amerykańskich pracowników jest dziś członkiem związku zawodowego.
Muzycy mający nadzieję na zjednoczenie również napotykają na przeszkody niepodobne do tych w wielu innych branżach. „Masz gwiazdy, które wchodzą i wychodzą ze związkowych baz danych, czasem jako pracodawca, a czasem jako posiadacz karty członkowskiej”, wyjaśnia Shaun Richman, były organizator, który teraz jest dyrektorem programowym w Harry Van Arsdale Jr. Center for Labor Studies. Jeśli 2 Chainz zatrudnia sekcję smyczkową, by z nim nagrywała, jest szefem; kiedy odwraca się, by negocjować kontrakt ze swoją wytwórnią, jest pracownikiem. „To zupełnie pokręcone”, mówi Richman.
Richman przypisuje niepewność tego systemu, w części, do sukcesu rock and rolla. Zanim pojawił się rock, „AFM miał bardzo dobrze funkcjonujący model i w zasadzie w 100% zunifikowaną siłę roboczą”, mówi. „Podchodzili do tego tak, że to producenci są szefami. Producent zatrudnia autorów piosenek, a zespół to tylko pracujący muzycy.” Granice między pracownikiem a pracodawcą uległy erozji, gdy rock „zaczął łączyć rolę autora piosenek, producenta i artysty.”
Rock szybko stał się wielkim biznesem, a jego model produkcji muzycznej stawał się coraz bardziej powszechny. To oznaczało, że „ilość pracy, która jest objęta negocjacjami zbiorowymi zmniejszyła się”, mówi Don Gorder, wieloletni członek AFM, który obecnie pełni funkcję przewodniczącego Wydziału Biznesu Muzycznego/Zarządzania Berklee. „Teraz istnieje głównie w miastach, gdzie są symfonie i orkiestry oraz przemysł nagraniowy, który istnieje głównie w L.A. i Nashville.”
Nowy model zakłócił również dynamikę pracy na scenie muzyki na żywo. „Starsze kluby jazzowe nadal należą do związków zawodowych, podobnie jak miejsca takie jak Chicagowska Orkiestra Symfoniczna” – mówi Richman. Ale zespoły rockowe nie były często mile widziane w uznanych miejscach, kiedy gatunek ten dopiero zyskiwał popularność. W konsekwencji „wczesny rock 'n’ roll musiał znaleźć i stworzyć nowe miejsca do występów – pomyśl o Fillmore Billa Grahama, Winterland, itd. Te nowe kluby otworzyły się bez związków zawodowych i pozostały bez związków zawodowych.”
To oznacza, że dwa główne związki zawodowe dla muzyków zaspokajają przede wszystkim wokalistów z głównych wytwórni – skutecznie górny 1% artystów – i instrumentalistów, którzy pracują głównie z orkiestrami lub w operze lub teatrze muzycznym. Duża część artystów znajduje się w luce pomiędzy tymi dwoma grupami – nie ma nikogo w niezależnej wytwórni, na przykład, ani rzeszy niepodpisanych artystów dążących do zdobycia sławy. „Większość pracujących muzyków może nigdy nie mieć styczności z dużą wytwórnią” – mówi Kevin Erickson, dyrektor koalicji Future of Music, think tanku non-profit, który walczy o to, by „artyści byli na pierwszym miejscu”. „Różnorodność praktyk i modeli biznesowych stanowi wyzwanie dla tradycyjnych sposobów organizowania się.”
Niezdolność związków zawodowych do połączenia się z codziennymi potrzebami tak wielu pracujących muzyków tworzy negatywną pętlę sprzężenia zwrotnego: „Ludzie nie wiedzą o nich, ponieważ niekoniecznie są w stanie pracować nad kwestiami, które bezpośrednio dotyczą tej populacji” – mówi jeden z członków zarządu zaznajomiony ze związkami muzycznymi, który rozmawiał pod warunkiem zachowania anonimowości. „I wtedy, ponieważ ta populacja nie jest częścią związku, są mniej zdolni do kierowania związkiem w kierunku bycia bardziej uważnym na ich problemy.”
Gorder obserwuje jak znaczenie związku zanika dla jego studentów. Szacuje, że mniej niż 10% uczestników Berklee „wie cokolwiek o SAG-AFTRA lub AFM.” Ten brak wiedzy rozciąga się także poza mury Berklee – wtajemniczeni zauważają, że największe wytwórnie nie mają motywacji, by informować artystów, z którymi podpisują umowy, o tym, że mogą oni należeć do SAG-AFTRA. Nie jest więc może zaskoczeniem, że w 2016 roku Lady Gaga oświadczyła, że „nie mamy związku zawodowego jako artyści. Po prostu walczymy o siebie.”
Pomimo luki w świadomości, dostęp do związku może nadal zapewniać przydatne korzyści. „Nierówność dochodów i inne problemy w miejscu pracy nigdy nie zostaną rozwiązane tylko przez poszczególnych muzyków” – zapewnia Adam Krauthamer, nowy prezes nowojorskiego oddziału AFM. „Praca jest drogą naprzód.”
Jak większość związków zawodowych, zarówno SAG-AFTRA jak i AFM zapewniają opiekę zdrowotną i emerytury. White mówi, że członkostwo w SAG-AFTRA „jest jak posiadanie zespołu prawnego do dyspozycji w tych bitwach, które pojawiają się w ramach umowy wokół warunków pracy, płatności i tantiem, które zamierzasz zebrać.” Kilka głośnych sporów kontraktowych było ostatnio w wiadomościach – De La Soul, Lil Uzi Vert – i eksperci prawni mówią, że SAG-AFTRA mogłaby zapewnić arbitraż obu aktom, gdyby o to poprosiły.
SAG-AFTRA i AFM obie mówią, że są zaangażowane w odkrywanie nowych trybów organizowania i docierania do populacji, które mogły nie być świadome ich istnienia w przeszłości. „Jesteśmy w pełni zaangażowani w rozszerzanie tego typu zasięgu” – mówi White. W 2015 roku SAG-AFTRA stworzyła nowe stanowisko w swoim departamencie organizacyjnym w wyraźnym celu nawiązania kontaktu z większą liczbą artystów zarabiających tantiemy, jak również z zawodowymi piosenkarzami. Fundacja SAG-AFTRA przyznała Lady Gaga nagrodę „Artist Inspiration Award” zeszłej jesieni.
Krauthamer prowadził wyraźnie na platformie modernizacji swojego rozdziału związku. „Wiele modeli biznesowych zmieniło się z dnia na dzień, a my zostaliśmy naprawdę w tyle,” mówi. „Chciałem zacząć dostosowywać nasze praktyki tutaj w Local 802 do tego, z czym muzycy mają do czynienia każdego dnia.”
Część nowej inicjatywy AFM w Nowym Jorku, 802 Strong, obejmuje dotarcie do tych w hip-hopie „i innych społeczności, które historycznie nie były reprezentowane przez związek.” „Chcemy, żeby nas edukowali na temat tego, jak wygląda ich biznes” – mówi Krauthamer. „I mamy nadzieję edukować ich na temat wartości bycia częścią związku.”
Szef Local 802 jest świadomy rozmów, takich jak ta między Buddenem i 2 Chainz. „W świecie hip-hopu toczy się dyskusja: Czy raperzy powinni być w związku zawodowym?” przyznaje Krauthamer. „Moja odpowiedź brzmi: oczywiście, że powinni być”. Wyzwaniem dla niego – i innych mających nadzieję na zorganizowanie muzyków – będzie wyartykułowanie dlaczego.