Pod koniec trzeciego trymestru, jest to dość powszechne dla kobiet, aby chcieć, aby ich ciąża się skończyła i aby dziecko przybyło. Tak było w moim przypadku w 100%. Nie mogłam się doczekać końca ciąży – nie tylko dlatego, że byłam podekscytowana pojawieniem się mojego syna, ale dlatego, że przez cały czas czułam się bardzo niekomfortowo. Wymiotowałam prawie każdego dnia, miałam zgagę, która sprawiłaby, że jeden ze smoków Khaleesi ryczałby z zazdrości, a mój brzuch zaczynał wyglądać jak balon, który dostał za dużo powietrza.
Byłam maksymalna zarówno na przestrzeni brzucha jak i cierpliwości, zwłaszcza, że mój OB powiedział mi wcześniej, że mój termin porodu może być tydzień wcześniej niż się spodziewałam. Kiedy ta data nadeszła i odeszła, stałam się absolutnie zdesperowana, aby spróbować i wywołać poród samodzielnie. Skorzystałam z Google, aby spróbować wywołać poród, a jedną z pierwszych rzeczy, jakie przeczytałam, było to, że chodzenie może pomóc w wywołaniu porodu. Przyznam jednak, że nie była to pierwsza rzecz, jakiej spróbowałam: pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było lekkie podrygiwanie podczas stymulacji moich sutków, ponieważ Google powiedziało, że stymulacja sutków może uwolnić oksytocynę, która może pomóc w wywołaniu porodu. Ale to sprawiło, że czułam się i wyglądałam trochę śmiesznie, i nie zrobiłam nic więcej, niż tylko sprawiłam, że dziecko zaczęło kopać.
Więc zdecydowałam się pójść na długi spacer, aby spróbować i wywołać poród, czego ostatecznie żałuję.
Byłam stosunkowo aktywna przez całą moją ciążę. Spacerowałam z psem prawie każdego dnia, choć nie były to zbyt forsowne spacery; zazwyczaj był to tylko kilometr lub dwa po płaskim terenie. W drugiej połowie ciąży, stałam się znacznie mniej aktywna, częściowo z powodu ograniczeń fizycznych mojego coraz bardziej ciężarnego ciała.
Ale kiedy zbliżałam się do punktu, w którym byłam całkowicie chora na bycie w ciąży, zdecydowałam, że mam dość. Zamierzałam wyprowadzić to dziecko na spacer, choćby nie wiem co. Więc kilka dni po wcześniejszej dacie porodu, którą przewidział mój lekarz, postanowiłam przejść cztery mile. Nie były to cztery płaskie mile. Cztery pagórkowate, wietrzne, mile.
Czy to był dobry pomysł? Wtedy tak myślałam. Jednak nie wziąłem pod uwagę faktu, że 60-plus funtów, które teraz nosiłem, plus waga w pełni ugotowanego człowieka w moim brzuchu, może sprawić, że ten spacer będzie nieco trudny. Byłam piekielnie zdeterminowana, aby wywołać poród, więc zdecydowałam, że nie mogę czekać.
„Tak! Zrobiłam to”, pomyślałam. „Zaczęłam mieć skurcze i prawdopodobnie będę rodzić! Wreszcie wydobędę to dziecko z siebie!”. Wtedy zdałam sobie sprawę: O, s**t, miałem skurcze, a byłem dwie mile od domu bez telefonu komórkowego.
Kiedy dotarłem do drugiej mili spaceru, byłem nie tylko oblany potem i przekonany, że zsikałem się w spodnie, ale zaczynałem czuć skurcze. Na początku byłam podekscytowana. „Tak! Udało mi się” – pomyślałam. „Zaczęłam mieć skurcze i prawdopodobnie będę rodzić! W końcu wydostanę z siebie to dziecko!”. Wtedy zdałam sobie sprawę: O, s**t, miałam skurcze, a byłam dwie mile od domu bez telefonu komórkowego. Miałam zamiar wydostać to dziecko ze mnie – ale w międzyczasie mogłam odczuwać znaczny ból.
Wyobraziłam sobie, że najgorszy scenariusz to taki, że mogłam zapukać do czyichś drzwi i kazać im zadzwonić do szpitala. Mieszkam w małym mieście i pomyślałem, że będę znał kogokolwiek, do kogo zapukam. Kontynuowałam więc mój spacer, zdecydowana wrócić do domu i do szpitala, podczas gdy ból rósł i stawał się coraz bardziej intensywny. Wcześniej miałam skurcze Braxtona Hicksa lub przerywane skurcze macicy, ale ból przy tych skurczach był o wiele bardziej intensywny.
To było to, pomyślałam, udało mi się. Rodzę!
„Czy nie powinnam robić przerw między skurczami?”, pomyślałam sobie. „To jest jak skurcze w pełnym brzuchu.”
Po powrocie pod górę do domu, odpoczęłam trochę. Wciąż czułam ten ogromny ból, ale skurcze zaczęły nabierać rytmu: zamiast stałego bólu czułam skurcze, które pojawiały się i znikały co kilka minut.
Moje skurcze nadal były stosunkowo odległe od siebie, a czas między nimi wynosił około 6 minut. Mój były, który był w tym czasie w mieście, zasugerował, abyśmy poszli na lunch i przeczekali je. Kiedy ból był już tak silny, że nie mogłam jeść ani oddychać, postanowiliśmy pojechać do szpitala. To było to, pomyślałam, udało mi się. Rodziłam!
Kilka godzin później, pielęgniarka w szpitalu powiedziała mi, że ledwo doszłam do dwóch centymetrów. Wyglądało na to, że moje skurcze zwolniły i zaczęły się zatrzymywać. Podała mi środek rozluźniający mięśnie, uprzejmie skarciła mnie za wykonywanie tak intensywnych ćwiczeń bez nikogo innego i wysłała mnie w drogę. Poczekałam do mojego pierwotnego terminu porodu, a kilka dni później mój położnik wywołał mnie, ponieważ mój syn ważył już 9 funtów.
Ultimately, I regret my decision to try and walk to induce labor. Nie dość, że to nie zadziałało, to jeszcze przysporzyłam sobie wiele bólu i postawiłam się w niepewnej sytuacji. Co by było, gdybym zaczęła rodzić właśnie wtedy i tam? Co by było, gdybym chodząc naraziła siebie i dziecko na stres i naraziła nas na niebezpieczeństwo medyczne? Moja niecierpliwość i dyskomfort przeważyły nad moją zdolnością do jasnego i bezpiecznego myślenia o sytuacji pod ręką, i chociaż wszystko skończyło się dobrze, żałuję, że nie podjęłam tego ryzyka.