To było albo zaraz po Święcie Dziękczynienia, albo zaraz po feriach zimowych, kiedy mój współlokator przyjechał po mnie do domu moich rodziców w Westchester, żeby wrócić do Buffalo. W samochodzie miało być nas czworo: mój współlokator, jego siostra, jej przyjaciółka i ja. W prezencie pożegnalnym mama wręczyła mi 18 uncjowy kubek gorącej kawy. Była lodowato gorąca. Czarna, z odrobiną miodu. Innymi słowy, idealna filiżanka. Pamiętaj, żeby dać swojej przyjaciółce trochę pieniędzy na paliwo – powiedziała. Oczywiście, że tak. Nie byłem sknerą.
Wepchnęliśmy moją walizkę do Toyoty RAV4 (chyba że to jakiś inny mini-SUV, który Toyota produkuje) i ruszyliśmy na północny zachód, do Buffalo, co zajmuje mniej więcej 7-9 godzin, w zależności od tego, jak szybko jedziesz, jaki jest ruch i jak wygląda pogoda. Tego właśnie dnia przez cały zachodni Nowy Jork miała przejść burza śnieżna. Pierwsze pół godziny minęło względnie dobrze. Mój współlokator, mający dziwne poczucie humoru i równie dziwny gust muzyczny, puszczał na okrągło Ding Dong Song Gunthera. Jego siostra, w środku drzemki, obudziła się narzekając na tę piosenkę. Jej przyjaciółka, która powiedziała mi, że zamierza ubiegać się o przyjęcie na kierunek angielski, powiedziała, że zwariowała od tej piosenki. Kiedy mijaliśmy Woodbury, zobaczyliśmy padający śnieg. Zacząłem rysować figury na kondensacie tworzącym się na szybach, a dziewczyny chichotały na te rysunki – narysowałem Ziemię z figurkami patyków trzymających się za ręce wokół niej.
„Jesteś taki zabawny”, powiedział przyjaciel.
Myślę, że byliśmy tuż za Binghampton lub przed nim, kiedy trafiliśmy na ciężki ruch z powodu mostów oblodzonych. Lokalny wydział szeryfa nie pozwoliłby żadnym samochodom przejechać, dopóki nie zostały posypane solą i utwardzone. Skończyłem mój kubek kawy około 20 minut z powrotem i musiałem skorzystać z łazienki.
„Stary,” powiedziałem do mojego współlokatora, „Muszę siusiu. Naprawdę źle.”
„Idź na pobocze drogi.”
„Co, i zostaniesz aresztowany za publiczne oddawanie moczu? Nie sądzę.”
„Cóż, chyba będziesz musiał poczekać, aż dojedziemy do następnego postoju.”
„Kiedy nas wypuszczą?” zapytałem do nikogo w szczególności. Zacisnąłem pięści i modliłem się, żeby oficerowie pozwolili nam ruszyć w ciągu najbliższych 10 minut.
Minęło 10 minut. Potem 15. Zbliżaliśmy się do 20, kiedy samochody przed nami zaczęły się poruszać.
„Och, dzięki Bogu”, powiedziałem z ulgą.
Minęliśmy znak obszaru odpoczynku. To powiedział ostatni rest stop dla następnych 60 mil. Miejsce odpoczynku zbliżało się za 2 mile.
„Możesz to przetrzymać do następnego? Naprawdę chcę nadrobić pół godziny, które spędziliśmy w ruchu”, powiedział mój housemate.
Strząsnąłem moją głowę nie. Nie było mowy, żebym miał zamiar trzymać siusiu przez następne 60 mil, w śnieżnej pogodzie, na Route 17.
„Nie sądzę, że rozumiesz powagę tej sytuacji,” powiedziałem.
Dziewczyny się roześmiały.
„Ja też muszę iść,” powiedziała jego siostra.
„Och, dobrze, zatrzymam się,” powiedział.
Zatrzymaliśmy się w miejscu odpoczynku – na parkingu były 3 lub 4 samochody. Zaparkowaliśmy najbliżej toalet. Szybko wyszedłem z samochodu, czując ciśnienie w moim pęcherzu z każdym krokiem i moc weszła do kabiny, gdzie rozpiąłem spodnie i ulżyłem sobie, przez prawie minutę, nie czując nic oprócz czystej błogości i ekstazy i tego mrożącego krew w żyłach dreszczu, który biegł w górę mojego kręgosłupa.