Jeśli oglądaliście choćby kilka odcinków programu ESPN 30 for 30 – w tym momencie mamy już ponad dekadę odcinków – nie będzie szaleństwem twierdzenie, że teza programu 30 for 30 jest tezą sportu. Zawsze jest sposób, aby wygrać, wrócić, lub odkupić się – jakkolwiek chcesz to ująć. Możesz być Christianem Laettnerem i zdobyć buzzer-beatera, znaleźć się w niskobudżetowych głębinach małej ligi baseballu, przeżyć rzeczy, które można zobaczyć tylko w filmach sportowych pod marką Disneya.

W czteroczęściowym, prawie sześciogodzinnym The Life and Trials of Oscar Pistorius, reżyser Daniel Gordon stworzył coś, co może być najbardziej druzgocącą pozycją w bibliotece 30 na 30 – ponieważ mówi dokładnie odwrotnie do tego, co robiło tak wielu jego poprzedników. Film Gordona, który jest teraz dostępny na ESPN+ i emitowany na ESPN do środy, dokumentuje śmierć Reevy Steenkamp przez jej chłopaka, byłego paraolimpijczyka i olimpijczyka z RPA, Oscara Pistoriusa.

Jeśli nie znasz tej historii, Pistorius – którego nogi zostały amputowane poniżej kolana, gdy miał 11 miesięcy – jest prawdopodobnie jednym z najbardziej wpływowych olimpijczyków swojego pokolenia. Po zdobyciu kilku złotych medali jako sprinter na paraolimpiadzie, stoczył długą walkę, by móc rywalizować z pełnosprawnymi sportowcami na Olimpiadzie w Londynie w 2012 roku. Rok później Pistorius śmiertelnie postrzelił swoją dziewczynę, Steenkamp, w ich domu. W sądzie utrzymywał, że był to wypadek; prokuratorzy twierdzili, że zabił ją celowo po kłótni. W 2014 roku Pistorious został uznany winnym zawinionego zabójstwa – w następnym roku wyrok ten został zmieniony przez sąd apelacyjny na morderstwo. Obecnie odbywa karę 15 lat więzienia.

Poza prawdziwymi kryminalnymi bitami w The Life and Trials of Oscar Pistorius, Gordon pyta, jak ci, którzy stanęli w obliczu niewyobrażalnej tragedii, wychodzą z niej. Tragedii daleko wykraczającej poza większość tego, co widzimy w pozostałej części biblioteki ESPN. Takiej, po której budzisz się, zasypiasz i śnisz, myśląc o niej po latach. W dokumencie Gordon przeprowadza wywiady z bliskimi Pistoriusa i Steenkamp, a po zobaczeniu łez i zeznań dziesiątek osób, które przeżyły traumę po śmierci Steenkamp, można odnieść wrażenie, że Gordon mówi, że nie da się po niej dojść do siebie. Nie ma nagłego natchnienia. Nie ma szczęśliwego zakończenia. Można żyć z tym, co się stało, przetrwać, ale nie da się przejść przez nagłą, przerażającą i tragiczną stratę córki, siostry, najlepszej przyjaciółki.

Jeśli chcesz prześledzić ten punkt w jednym momencie filmu dokumentalnego – nie szukaj dalej niż anegdota byłego dyrektora szkoły, Billa Schroedera, który mówi o wizycie Pistoriusa w więzieniu na samym końcu filmu. Aby nadać sens temu momentowi, rozmawialiśmy z Gordonem, aby zobaczyć, co myśli o tym, gdzie były sportowiec jest teraz w swoim życiu.

Ta zawartość jest importowana z YouTube. Możesz być w stanie znaleźć te same treści w innym formacie, lub możesz być w stanie znaleźć więcej informacji, na ich stronie internetowej.

ESQUIRE: Czuję, że rozmowa o filmie dokumentalnym nie może się rozpocząć bez Reevy Steenkamp. Czy w tych wszystkich wywiadach, które przeprowadziłeś, było coś, czego się o niej dowiedziałeś, a co zostało pominięte w ówczesnym przekazie medialnym?

Daniel Gordon: Przez cały czas bardzo zależało mi na tym, aby nie zapomnieć, kto tak naprawdę był w centrum tej sprawy. Spotykałem się z rodzicami Reevy, z rodziną, z przyjaciółmi… Nie zależało mi na ich wsparciu, ale po prostu na tym, żeby zrozumieli, co próbuję zrobić. I było to dla mnie świadome, aby mieć Reevę przez cały ten czas, ponieważ w medialnym szaleństwie i w słonej treści tego, co było relacjonowane w mediach po tym wydarzeniu i podczas całego procesu, a każdy szukał swojego kąta, ona była jakby zagubiona. Ona była zagubiona.

Rozmawialiśmy z wieloma ludźmi, którzy znali ją na różnych etapach jej życia – ona po prostu wydawała się całkiem dużo najdoskonalszą osobą, jaką można spotkać. Wszyscy szczerze mówili, że rozświetlała pokój, rozmawiała z każdym, była najbardziej niesamowitą osobą, jaką można było spotkać.

ESQ: Czekasz prawie do ostatniej sekundy dokumentu, aby powiedzieć nam, jak Reeva poznała Oscara i pokazać nam rok z jego życia przed zbrodnią – co moim zdaniem jest bardziej przekonujące przeciwko Oscarowi niż prawie wszystko, co usłyszymy w sądzie.

DG: Od początku czułam bardzo, bardzo mocno, że to nie jest liniowa historia. Nie możesz zacząć od jego narodzin, i jesteś przez całą drogę do 2013 roku, a potem proces. To po prostu nie było właściwe. Nigdy nawet tego nie próbowaliśmy – po prostu wiedziałem, że to nie jest to, co chciałem zrobić.

Jestem tak zadowolony, że to zakończenie jest jakie jest – ostatnie pół godziny, gdzie wszystkie luźne końce są jakby związane. A potem zastanawiasz się, czy oni się tak spotkali? Spotkali się tak tylko dlatego, że twój przyjaciel go zobaczył i potrzebował randki? A ja wciąż myślę, po co mu randka? Idź na własną rękę, stary. To jest rodzaj mojej teorii, że podczas oglądania ludzie zapominają – zawsze myślą, że byli w związku przez lata, ale to było jak trzy miesiące. Więc naprawdę, naprawdę, naprawdę szybko, bardzo intensywny związek. A potem wszystko idzie tragicznie źle – tej nocy, a on ma całe to prawdziwe gówno, które dzieje się w jego życiu.

Gallo ImagesGetty Images

ESQ: Byłem zaskoczony widząc postscriptum przez jego starego dyrektora szkoły. To mówi tak wiele w ciągu pięciu minut: Oscar ma brodę, chce przebaczenia, daje ten wielki uścisk. Co zrobiłeś z tego momentu?

DG: To robi tak wiele rzeczy. Im więcej razy oglądałam film, tym bardziej doceniałam, jak bardzo jest to wyjątkowe. Wszyscy czuliśmy, że to jest właściwa rzecz, naprawdę, aby podsumować wszystko… W tym momencie, Bill Schroeder, to było tak wspaniałe w pierwszych filmach, aby opowiedzieć nam o młodym Oscarze. Potem, ni stąd ni zowąd, dzwoni i mówi: „Odwiedź mnie w więzieniu.”

ESQ: Czuję, że to po prostu pytanie: Jak żyć? Jak żyjesz po tym? To prawie bardziej egzystencjalne pytanie, na którym kończysz.

DG: Całkowicie. Cóż, co robisz?

ESQ: Nie robisz. On tak mówi.

DG: Nie zapominasz. Nikt inny nie zapomni… Ten rodzaj mądrości pojawia się . „Nie dostaniesz przebaczenia od wszystkich – musisz najpierw wybaczyć sobie”. I tak, to jest niesamowita linia.

ESQ: Jest nawet ta linia, w której Oscar mówi nawet o posiadaniu dzieci. Jak on to zrobi? Jak on kogoś pozna?

DG: Tak. Jak on kogoś pozna? Jak opowie o swojej sprawie? Wszystkie te rzeczy, i to jest po prostu, jak mawia wujek i jak mawiała mama, „Dzień po dniu. Małe kroki. Dzień po dniu.”

Charlie ShoemakerGetty Images

ESQ: Rozmawiałeś z tak wieloma paraolimpijczykami na potrzeby dokumentu. Mam wrażenie, że oni też się z tym zmagają: Nie można odwrócić tego, co on zrobił dla niepełnosprawnych sportowców na całym świecie. Co zrozumiałeś od społeczności niepełnosprawnych, jak oni byli w stanie zważyć to, co Oscar zrobił dla sportu i jego zbrodni ze sobą?

DG: Tak, to naprawdę trudne. Myślę, że nawet ktoś taki jak ja na zewnątrz, patrzysz na to i nie ma wątpliwości, że Paraolimpiada 2012 była udana pod względem ludzi oglądających. To była zasługa Oscara. Był chłopcem z plakatu… Gdyby to się nie stało w Walentynki w 2013 roku, myślisz sobie, że byłby chłopcem z plakatu 2016 roku, zarówno paraolimpiady, jak i olimpiady. Byłby naprawdę zirytowany, że Tokio zostało przełożone. Byłby tym facetem, który byłby zawsze obecny w naszym życiu

Wiesz, zrobił wiele pracy dla ofiar min lądowych w Mozambiku. Widziałem kilka rzeczy tutaj w Wielkiej Brytanii, gdzie spotkał się z maluchem, który nie ma rąk i nóg. Zawsze był niesamowicie inspirującą osobą dla wszystkich w ruchu paraolimpijskim. I myślę, że będą się zmagać z tym, jak to się skończyło, i z tym właśnie zmagamy się w filmie. Odtwarzamy te niesamowite momenty, prawdziwe momenty przyprawiające o dreszcze, prawdziwą wielkość na torze i w życiu, ale wiesz, jak to się skończy. Nawet jeśli przyjmiemy wersję Oscara za prawdziwą, to i tak kończy się to tragicznie. Nie da się uciec od tego, jak skończyło się jego życie.

ESQ: I właśnie widzisz ten ból z kilkoma paraolimpijczykami. Wygląda na to, że oni sami jeszcze nie odpowiedzieli na to pytanie.

DG: Tak. I myślę, że to jest prawda dla większości ludzi, którzy go znają. Wiesz, ludzie, którzy znali go dobrze i ludzie, którzy znali go w każdej dziedzinie życia, czy byli blisko i widzieli temperament osobiście, czy nigdy nie widzieli żadnego problemu, jak rodzina w Islandii. Był dla nich prawdziwą inspiracją. Tak samo we Włoszech – nigdy nie spodziewali się, że coś takiego nastąpi. W pełni go wspierają i chcą być przy nim. I czują się jakby był ich synem na wiele sposobów, metaforycznie i w inny sposób.

Future PublishingGetty Images

ESQ: Nie da się oddzielić od siebie RPA i zbrodni Pistoriusa. Choć będę szczera – z amerykańskiej perspektywy zadałam sobie pytanie, jaki byłby jego wyrok w Ameryce, zwłaszcza gdyby był sądzony przed ławą przysięgłych. Co by się stało, gdyby to się wydarzyło w innym miejscu na świecie?

DG: Jeśli chodzi o rzeczywistą strzelaninę i postrzeganego włamywacza oraz pozwolenie na posiadanie broni w domu – jest wiele krajów, w których by się to wydarzyło. Pod tym względem, nie miałoby to miejsca w Wielkiej Brytanii. Teraz możesz mieć broń w swoim domu. Nie ma łatwego dostępu, nie wolno ci chodzić z bronią w tylnej kieszeni w Anglii.

Related Story

Więc to jest bardzo południowoafrykańska natura tego. Jeśli chodzi o ławę przysięgłych i sędziego, myślę, że duża różnica w tym, co dzieje się na całym świecie, to nie tyle ława przysięgłych i sędzia, ale zatrzymanie mediów byłoby inne w Wielkiej Brytanii. W Wielkiej Brytanii tak bardzo przesądziłoby to proces, że nie moglibyście go relacjonować tak, jak oni go relacjonowali, i to jest wielka różnica. Więc oglądałem niektóre wiadomości myśląc o tym, że – to nie mogłoby się zdarzyć w Anglii, ponieważ to byłby koniec procesu.

ESQ: Ciekawi mnie, czy jest coś, z czym szczególnie zmagałeś się w tym dokumencie – co według Ciebie pozostawia bez odpowiedzi?

DG: Głównym wyzwaniem dla tego filmu było to, jak poradzić sobie z tym, co tak naprawdę wydarzyło się we wczesnych godzinach Walentynek 2013. I zdecydowaliśmy, że wyłożymy sprawę z obu stron i pozwolimy widzowi zdecydować samemu. A jako widz możesz się wahać, której wersji wierzysz, w zależności od tego, co jest ci przedstawiane w danym momencie. Jeśli jestem pytany, co moim zdaniem się stało – moja odpowiedź pozostaje, „To zależy, którą część filmu oglądam.”

Ta zawartość jest tworzona i utrzymywana przez stronę trzecią, i importowana na tę stronę, aby pomóc użytkownikom w podaniu ich adresów e-mail. Więcej informacji na temat tej i podobnej zawartości można znaleźć na stronie piano.io

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.