W Beacon Theatre na Manhattanie w poniedziałkową noc, Patti Smith otworzyła dla Patti Smith. Po premierze na Tribeca Film Festival koncertowego filmu Stevena Sebringa Horses: Patti Smith and Her Band, ekran uniósł się, by ukazać Smith i jej zespół rozpoczynający jej inkantacyjny singiel „Dancing Barefoot” z 1979 roku. Przed kolejnym utworem, coverem „For What It’s Worth” Buffalo Springfield, który pozbawił hymn protestu jego hipisowskiej hokeistyczności, pochwaliła nastoletnich działaczy na rzecz kontroli broni z Parkland i wezwała tłum do dalszej walki. Potem jakiś facet na balkonie zaczął krzyczeć, a ona rozładowała sytuację, pytając, czy nie potrzebuje łazienki, doradzając, że kiedy musiała się wysikać, ale nie mogła znaleźć toalety, po prostu szukała najbliższej puszki.

Niespodziewane występy Bruce’a Springsteena i Michaela Stipe pojawiły się później wieczorem, jak hojne prezenty pożegnalne, ale to właśnie podczas tej wczesnej części koncertu Smith osiągnęła szczyt Patti. Uduchowiona, polityczna, szczera, zabawna, niepozbawiona idiosynkrazji, zaskakująco dowcipna i zaciekle obecna, w wieku 71 lat może być jeszcze bardziej porywającą liderką zespołu niż w młodości. Jednak w jakiś sposób jej talent wykonawczy ledwie wchodzi do mitu jej późnej kariery. Ponieważ jest teraz tak znana ze swojego nowojorskiego pamiętnika Just Kids z lat 70. i statusu patronki cyganerii, można uwielbiać wersję Smith, która nie ma nic wspólnego z jej muzyką.

Jakby dla zobrazowania dystansu między Patti ikoną a Patti artystką, fikcyjna wersja tej pierwszej miała swoją światową premierę w Tribeca dzień przed wydarzeniem Horses. Smith jest postacią w filmie Mapplethorpe, płytkiej biografii prowokacyjnego fotografa Roberta Mapplethorpe’a, nakręconej przez Ondiego Timonera (autora świetnego dokumentu Brian Jonestown Massacre/Dandy Warhols Dig!), który został częściowo oparty na kontrowersyjnej biografii Patricii Morrisroe. Ale Smith odgrywa w filmie mniejszą rolę niż ktokolwiek, kto czytał o jej 22-letnim związku z Mapplethorpe’em w Just Kids, mógłby się spodziewać.

View More

Zgodnie z tym, co napisała Timoner i co przedstawiła względna nowicjuszka Marianne Rendón, dziewczyna-najlepsza przyjaciółka gejowskiego artysty ma rozwichrzone włosy, akcent z New Jersey i uroczą dosadność, jest archetypicznym beztroskim proto-punkiem. Film pokazuje Patti namawiającą Roberta (Matt Smith) do zerwania z jego sztywnymi, katolickimi rodzicami i załatwiającą im pokój w hotelu Chelsea, przedstawiając ją jako kolejną użyteczną wielbicielkę, którą wykorzystał i odrzucił. Nie ma ona żadnego wnętrza, a jej własna sztuka jest ozdobą okna. Po około pół godzinie już jej nie ma, pojawia się tylko w jednej scenie pod koniec, kiedy Mapplethorpe umiera na AIDS, aby go pielęgnować i ukoić jego udręczoną duszę.

Stylowa, ziemista, ale anielska Patti Timonera odzwierciedla sposób, w jaki wizerunek Smith został spłaszczony w popularnej wyobraźni. Podobnie jak Joan Didion, w XXI wieku jest ona reklamowana jako hashtag na Instagramie, twarz zdobiąca torebki i eteryczny przewodnik duchowy po centrum miasta (nawet gdy stara Chelsea jest dosłownie sprzedawana na części), podczas gdy tym, co naprawdę zasługuje na uwagę, jest siła muzyki Smith, zwłaszcza jej występów na żywo. Horses: Patti Smith and Her Band jest konieczną korektą tej narracji.

Nie ma nic nadzwyczajnego w strukturze filmu koncertowego. Sebring, który spojrzał na życie i karierę Smith z dystansem w filmie „Patti Smith: Dream of Life, dokumentuje po prostu parę koncertów, które artystka zagrała w Wiltern Theatre w Los Angeles w styczniu 2016 roku. Na zakończenie trasy z okazji 40. rocznicy wydania klasycznego debiutu, Horses, Smith i jej koledzy z zespołu (wśród nich wieloletni współpracownicy, tacy jak gitarzysta Lenny Kaye, a także jej syn Jackson) wykonują cały album w kolejności. W połowie setu Smith trzyma LP i bardzo powoli opowiada o procesie przerzucania ze strony A na stronę B, przerywając gag, aby żartować z siebie, kiedy zdaje sobie sprawę, że zapomniała wyjąć płytę z rękawa.

Przeplatane z piosenkami są kilka zakulisowych winiet z trasy Horses: Na zewnątrz kawiarni, młoda francuska fanka daje Smithowi do przeczytania niektóre ze swoich wierszy, a ona napomina go, że jeśli chce być wielkim pisarzem, musi na to ciężko pracować. Odrzucając kamerę, gdy wycofuje się do łazienki ozdobionej słynnym plakatem Franka Zappy, żartuje: „Będę miała kilka szczerych chwil z Frankiem”. Chociaż 77-minutowy film mógłby skorzystać z większej ilości takich scen, Sebring mądrze dobiera materiały spoza sceny, uchwycając osobliwą kombinację powagi, głupoty i erudycji, która nadaje piosenkom Smitha i jego stylowi wykonawczemu taką autentyczność.

Oczywiście, prawdziwa magia dzieje się na scenie. W kontrastowych zbliżeniach, które oświetlają dzikie, białe włosy Smith, Sebring uchwycił ją prowadzącą heretycką mszę, jaką jest „Gloria: In Excelsis Deo” i walczącą, by wznieść się, z ramionami i oczami wzniesionymi ku niebu, w kulminacyjnym momencie epickiego „Birdland”. Trzyczęściową Burroughsowską suitę „Land” wykrzykuje głosem jak ząbkowany nóż, pod koniec zdając się być bliska łez. (Równie surowe było wykonanie tej piosenki po filmie, w którym wśród innych aktualnych uwag znalazło się uderzenie w giganta GMO, Monsanto). Dołączając do Flea w energetycznym coverze „My Generation” The Who, który pojawia się jako bonusowy utwór na kilku reedycjach Horses, artystka podrasowała kilka wersów: „Hope I live until I get old! A ja jestem cholernie stara!”

Najbardziej urzekająca jest twarz Smith, która rejestruje błogość, żarliwość i dzikość – wszystkie wspaniałe rock’n’rollowe nastroje w piosenkach, które najwyraźniej znaczą dla niej tyle samo teraz, co wtedy, gdy je pisała. Uaktualniając swoje teksty i wprowadzając utwory takie jak „Elegie”, napisane jako requiem dla Jimiego Hendrixa, z listą wszystkich wizjonerów, których straciliśmy od jego śmierci, utrzymuje swoje kompozycje witalnymi. Są artyści, którzy bez serca koncertują dla pieniędzy po swoich wczesnych albumach, a wtedy jest Patti, która nie wydaje się zdolna do spartaczenia ani jednej nuty.

To nie czyni z niej świętej czy maskotki; to czyni z niej prawdziwą, elektryzującą, pełnokrwistą gwiazdę rocka, którą każdy, kto zna ją tylko z Just Kids, powinien przeorganizować swoje życie, aby zobaczyć ją na koncercie. Idźcie na ten z pewnością transcendentny występ, zostańcie na moment, kiedy jakiś neandertalczyk krzyknie „Zdejmij to!”, a Patti Smith nie omieszka odpowiedzieć: „Kochanie, w grobie mam lepiej niż ty.”

Horses: Patti Smith and Her Band będzie strumieniować na Apple Music począwszy od 22 maja.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.