Zadaniem renesansowego nadwornego portrecisty było tworzenie podobizn władców, które miały być wystawiane w pałacu i wręczane zagranicznym dygnitarzom lub przyszłym pannom młodym. Oczywiste było, że portrety powinny być pochlebne. Jednak w 1590 roku Giuseppe Arcimboldo namalował swojego królewskiego patrona, cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Rudolfa II, jako stertę owoców i warzyw (obok). Z powiekami w strąkach grochu i brukwią na czole wygląda on mniej jak król niż jak półmisek do chrupania.
From This Story
Na szczęście dla Arcimboldo, Rudolf miał poczucie humoru. I prawdopodobnie przyzwyczaił się do plastycznego dowcipu artysty. Arcimboldo służył rodzinie Habsburgów przez ponad 25 lat, tworząc dziwaczne „głowy kompozytowe” wykonane ze stworzeń morskich, kwiatów, pieczeni obiadowych i innych materiałów.
Chociaż jego praca została zapomniana na wieki, Arcimboldo cieszy się osobistym renesansem, z pokazami w głównych muzeach europejskich. W Luwrze seria obrazów Arcimboldo jest jedną z najpopularniejszych w kolekcji. Szesnaście z najlepszych dzieł błazna, w tym seria z Luwru, są wystawiane do 9 stycznia w National Gallery of Art w Waszyngtonie, D.C., pierwsza duża amerykańska wystawa tego rodzaju.
„Chcieliśmy, aby ludzie mieli doświadczenie, że cesarze na dworze Habsburgów miał”, mówi David Alan Brown, kurator National Gallery. „Mieli taką samą przyjemność, jak gdyby grali w grę, aby najpierw zobaczyć to, co wygląda jak głowa, a następnie odkryć przy bliższym przyjrzeniu się, że ta głowa jest wykonana z niezliczonej ilości najstaranniej obserwowanych kwiatów, warzyw, owoców, zwierząt i ptaków.”
Wystawa jest również szansą na dostanie się do wnętrza głowy samego Arcimboldo, która sama w sobie jest swego rodzaju kompozycją. Po części naukowiec, po części pochlebca, po części wizjoner, Arcimboldo urodził się w 1526 roku w Mediolanie. Jego ojciec był artystą, a początki kariery Giuseppe wskazują na standardową renesansową codzienną harówkę: projektował okna katedr i gobeliny pełne aniołów, świętych i ewangelistów. Choć w niektórych scenach pojawiają się jabłka i cytryny, produkt jest stosunkowo niebanalny. Ojciec Rudolfa, Maksymilian II, arcyksiążę habsburski i przyszły cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego, przyjął malarza na swoim wiedeńskim dworze na początku lat 60. Arcimboldo pozostał z Habsburgami do 1587 roku i nadal malował dla nich po powrocie do Włoch.
Prawdopodobnie nieprzypadkowo długa nieobecność Arcimbolda w Mediolanie zbiegła się w czasie z panowaniem tam wyjątkowo pozbawionego poczucia humoru mediolańskiego arcybiskupa, który rozprawił się z miejscowymi artystami i nie miałby zbyt wiele cierpliwości do tworzenia portretów. Habsburgowie, z drugiej strony, byli głodni dzieł pełnych wyobraźni. Członkowie dynastii szybko podkreślali swoje pretensje do wielkości i promowali awangardową atmosferę na swoim dworze, który tętnił życiem intelektualistów.
Arcimboldo, według włoskiego przyjaciela, zawsze był zajęty czymś capricciosa, czyli kapryśnym, czy to wynalezieniem instrumentu podobnego do klawesynu, pisaniem poezji czy wymyślaniem kostiumów na królewskie przedstawienia. Prawdopodobnie spędzał czas, przeglądając prywatne kolekcje dzieł sztuki i osobliwości przyrody w Kunstkammer, uważanej za poprzedniczkę nowoczesnych muzeów.
Pierwsze znane kompozytowe głowy zostały podarowane Maksymilianowi w Nowy Rok 1569. Jeden zestaw obrazów nosił nazwę Cztery pory roku, a drugi – obejmujący Ziemię, Wodę, Ogień i Powietrze – Cztery żywioły. Alegoryczne obrazy pełne są wizualnych kalamburów (kłos Lata to kłos kukurydzy), jak również odniesień do Habsburgów. Nos i ucho Ognia wykonane są z ognistych młotów, jednego z symboli rodziny cesarskiej. Zima nosi pelerynę z monogramem „M”, przypuszczalnie oznaczającym Maksymiliana, która przypomina ubiór, który cesarz rzeczywiście posiadał. Ziemia ma na sobie skórę lwa, nawiązującą do mitologicznego Herkulesa, do którego Habsburgowie starali się odnieść swój rodowód. Wiele postaci zwieńczonych jest gałęziami drzew, fragmentami koralowca lub porożem jelenia.
Obrazy miały bawić, ale symbolizują również „majestat władcy, bogactwo stworzenia i władzę rodziny panującej nad wszystkim” – mówi Thomas DaCosta Kaufmann, profesor historii sztuki w Princeton, autor książki Arcimboldo: Visual Jokes, Natural History, and Still-Life Painting. „W pewnym sensie jest to tylko humor, ale humor rozwiązuje się w poważny sposób”. Maksymilianowi tak spodobały się te obrazy, że on i inni członkowie jego dworu przebrali się za żywioły i pory roku podczas festiwalu zorganizowanego przez Arcimboldo w 1571 roku. (Cesarz grał zimę.)
Był to początek takich dyscyplin jak botanika i zoologia, kiedy artyści, w tym Leonardo da Vinci – poprzednik Arcimbolda w Mediolanie – zajmowali się studiami przyrodniczymi. Kompozyty Arcimbolda sugerują naukową biegłość, która podkreślała uczoność jego patrona. „Każda roślina, każda trawa, każdy kwiat jest rozpoznawalny z naukowego punktu widzenia” – mówi Lucia Tomasi Tongiorgi, historyk sztuki z Uniwersytetu w Pizie. „To nie jest żart. To jest wiedza.” Habsburgowie „byli bardzo zainteresowani kolekcjonowaniem natury”, mówi Kaufmann. „Mieli stawy rybne. Mieli lwy domowe.”
Nawet pozornie pedantyczne szczegóły botaniczne niosą ze sobą temat imperium. Kompozyty Arcimboldo zawierały egzotyczne okazy, takie jak kukurydza i bakłażan, które wytrawni widzowie rozpoznaliby jako rzadkie odmiany z Nowego Świata i spoza niego, gdzie tak wielu europejskich władców miało nadzieję rozszerzyć swoje wpływy.
Jeden współczesny krytyk wysnuł tezę, że Arcimboldo cierpiał na chorobę psychiczną, ale inni twierdzą, że musiał mieć swój rozum, aby zdobyć i utrzymać przychylność w tak wyrafinowanych kręgach. Jeszcze inni sugerują, że był niezrozumianym człowiekiem z ludu – zamiast uwielbiać Habsburgów, szydził z nich na widoku. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne; uczeni uważają obecnie, że Arcimboldo sfałszował swoje powiązania z potężną włoską rodziną, próbując podawać się za szlachcica.
Kunstkammer została splądrowana podczas wojny trzydziestoletniej (1618-48), a wiele obrazów Arcimbolda wywieziono do Szwecji. Kompozytowe głowy zniknęły w prywatnych kolekcjach, a Arcimboldo pozostał raczej nieznany aż do XX wieku, kiedy to malarze od Salvadora Dali do Pabla Picassa podobno odkryli go na nowo. Został okrzyknięty dziadkiem surrealizmu.
Jego dzieła wciąż wychodzą na powierzchnię, w tym Cztery pory roku w jednej głowie, namalowane niedługo przed jego śmiercią w 1593 roku w wieku 66 lat. Galeria Narodowa nabyła ten obraz od nowojorskiego dealera jesienią tego roku. Jest to jedyny niekwestionowany obraz Arcimboldo w posiadaniu amerykańskiego muzeum. Cztery pory roku, pierwotnie prezent dla jednego z włoskich przyjaciół Arcimbolda, mogą być refleksją Arcimbolda nad jego własnym życiem. Twarz z pnia drzewa jest surowa i komiczna, ale z jednego ucha zwisa wesoła para czerwonych czereśni, a na głowie leżą liście winogron i jabłka – laury, na które artysta być może wiedział, że zasłużył.
Abigail Tucker jest pracownikiem magazynu.
.